poniedziałek, 9 lutego 2015

ROZDZIAŁ SIÓDMY


"Nie ma nic bardziej smutnego, jak cisza i ból."
Christina Aguilera ft. Alejandro Fernandez, 
"Hoy Tengo Ganas De Ti"



        Wsiadła do niebieskiego Opla po uprzednim przebraniu się w luźniejsze ciuchy, przekręciła kluczyk w stacyjce i ruszyła z piskiem opon.
- Lilith mnie udusi - szepnęła do siebie włączając odtwarzacz muzyczny.
Śnieg prószył wyjątkowo mocno i ograniczał widoczność na drodze, spojrzała na wyświetlacz telefonu po czym przeniosła wzrok na ulicę. Prędko nacisnęła klakson następie zaczęła gwałtownie hamować widząc przed maską męską postać, na szczęście w porę mężczyźnie udało się odskoczyć przed pędzącym autem.
"Kurwa! Ja to mam szczęście."- przeszło jej przez myśl.
Letty wysiadła z samochodu podchodząc do nieznajomego. 
- Patrz jak łazisz! Życie ci nie miłe?! - wrzasnęła.
Mężczyzna przeniósł wzrok na drobną kobietę, która mu się przyglądała. 
Oparł się o maskę samochodu i złapał za skroń.
- W porządku? - spytała już łagodnym tonem zbliżając się do niego.
Przyglądała się jego smutnym brązowym oczom, w których wirowały łzy, poczuła się trochę głupio przez swoją wcześniejszą reakcję kiedy dokładniej przyglądnęła się jego twarzy skrytej pod kapturem bluzy.
- Nic mi nie jest - odezwał się mężczyzna.
- Może odwiozę pana do domu?
Nieznajomy w odpowiedzi na jej pytanie kiwnął głową i wsiadł do samochodu brunetki.
"Deszcz. Zgrzyty, trzaski, krzyk i płacz."
Wszystko wracało kiedy tylko usiadł w pojeździe. Złapał się za rączkę od drzwi. 
- Na pewno wszystko w porządku? Może zawiozę pana do szpitala? - spytała ponownie.
- To nic takiego - odparł. - dziękuję.
Letty wrzuciła bieg i ruszyła przed siebie. Mężczyzna obserwował ją przez chwilę, nabrał powietrza i głośno wypuścił je z płuc. Nie wiedział dlaczego kobieta zaproponowała mu podwiezienie do domu. Przecież wcale się nie znali.
- Nie zapytała pani dokąd mnie odwieźć - zaznaczył. 
Dziewczyna uśmiechnęła się nie odrywając wzroku od drogi. 
- Wiem dokąd jechać - odezwała się zmieniając bieg. - mieszka pan na ulicy Thorsdattera.
- Skąd pani to wie? 
- Jadę do pana mamy - odpowiedziała zatrzymując się pod niedużym białym domem.
Wdowiec wysiadł z auta i nie czekając na brunetkę wspiął się po trzech stopniach i zniknął za drzwiami domu. Młoda psycholog wyciągnęła z kieszeni granatowej kurtki telefon i wybrała numer.
- Już schodzę - szepnęła kobieta rozłączając się.
Erna opuściła mieszkanie ostrożnie schodząc po trzech stopniach i zgrabnym krokiem podeszła do dziewczyny, która stała przy swoim samochodzie opierając się o drzwi.
- Nie mogę sobie już z nim poradzić - odezwała się. - wie pani.. z dnia na dzień jest coraz gorzej.
- Proszę mówić mi Letty - rzekła. - zauważyłam, że jest ciężko kiedy to przed trzydziestoma minutami wszedł mi prawie pod koła.
Erna opuściła wzrok skrywając przy tym twarz w dłoniach.
- Z każdym dniem bardziej boli mnie serce jak go widzę. 
- Rozumiem i zrobię co będę mogła aby mu pomóc - odparła dziewczyna kładąc rękę na ramieniu starszej kobiety.
Erna objęła ją i uroniła łzę, która wsiąkła w jej bawełnianą czapkę. 
- Dziękuję ci - odezwała się ledwo dosłyszalnie. - Jest jeszcze jedna sprawa.
Psycholog spojrzała na nią w milczeniu czekając na ciąg dalszy rozmowy.
- Musimy ustalić kwestię finansową.
- Nie - rzuciła prędko.  - nie chcę żadnych pieniędzy. 
Matka mężczyzny zmierzyła ją dokładnym wzrokiem, nabrała w płuca mroźnego już powietrza i ostrożnie wypuściła je z płuc jakby było czymś niepowtarzalnym.
- Dlaczego?
- Widziała pani oczy swojej wnuczki? - zapytała wbijając w nią pytające spojrzenie. - robię to dla tych oczu, bo nie chcę patrzeć jak ta kruszyna cierpi.
Drzwi od domu kobiety otworzyły się i stanął w nich jej syn. Matt zszedł prędko po stopniach i bez słowa przeszedł obok kobiet.
- Dokąd idziesz? - spytała matka.
- Nie twój interes.
Kobiety podążały wzrokiem za oddalającym się mężczyzna. Letty była niemalże pewna, to będzie trudne zadanie żeby w jakimś stopniu zbliżyć się do niego i zacząć prowadzić w pewnym sensie terapię. 
- Dziś już nic nie zrobię - westchnęła z rezygnacją w głosie opierając się o maskę swojego samochodu. - bądźmy w kontakcie - dodała wskazując ruchem głowy na okno, w którym stała zapłakana pięciolatka ściskając w rączce pluszowego misia.

Dziewczyna otworzyła oczy kiedy zadzwonił budzik, usiadła na łóżku i przeciągnęła się jednocześnie patrząc na elektroniczny zegarek stojący na szafce, który właśnie wybił 6.00.
- Czas zacząć ciężki tydzień - szepnęła odpędzając od siebie resztki snu.
Odrzuciła na bok białą jak śnieg kołdrę i opuściła ciepłe łóżko, z krzesła stojącego przy oknie wzięła wyciągnięte stare dresy i białą koszulkę z napisem "Wig Wam" – norweskiego zespołu rockowego, którą dostała od Nolana, ona sama jednak nie była fanką takiej muzyki. Wyciągnęła z szafy czyste ubrania i skierowała się do łazienki, gdy w tym samym czasie rozległo się głośne pukanie do drzwi. Podeszła spoglądając przez wizjer komu zawdzięcza wizytę tak wcześnie rano.
- No pięknie - szepnęła sama do siebie naciskając klamkę i otwierając szeroko drzwi.
Blondynka pewnym krokiem przeszła przez próg mieszkania bez słowa kierując się do kuchni, na jej twarzy malowała się wściekłość i rozczarowanie.
- Co to miało być wczoraj? - rzuciła surowym i chłodnym tonem w stronę stojącej pod drzwiami przyjaciółki. - odbiło ci?!
- Co miało być?
Lilith wypuściła głośno powietrze i siadając wygodnie na kanapie zmierzyła dziewczynę ostrym wzrokiem i gdyby mogła nim zabijać to zapewne brunetka leżałaby teraz martwa.
- A to, że wyszłaś sobie ot tak zostawiając Einara samego! - warknęła.
Letty wzruszyła ramionami nic nie robiąc sobie z jej wściekłości, wręcz przeciwnie delikatnie ją to rozbawiło.
- Twój brat to nudziarz - skomentowała krótko opierając się o szafkę stojącą przy ścianie.
- Nawet nie zamieniłaś z nim żadnego słowa.
- Nie musiałam - toczyła dalej. - to widać na pierwszy rzut oka.
Lily, wstała z kanapy zaciskając usta w wąską linię i podeszła do koleżanki, która stała w tym samym miejscu, wbiła palec w jej klatkę piersiową i zmrużyła gniewnie oczy.
- Posłuchaj...
- Nie - rzuciła prędko. - to ty mnie posłuchaj, śpieszę się do pracy więc miłoby było jakbyś już sobie poszła, dobrze? Po drugie Einar nie jest dzieckiem żebyś go broniła.
- Zadzwonię wieczorem - zakończyła chłodno i opuściła mieszkanie lekarki.
Leticia wróciła do zaplanowanych wcześniej czynności, wzięła prysznic, rzęsy przeciągnęła czarnym tuszem a swoje niesforne falowane delikatnie włosy pozostawiła rozpuszczone.
Wyszła z domu parę minut po siódmej, wsiadła w swój samochód i szybkim ruchem odpaliła go i ruszyła. Po czterdziestu minutach jazdy zaparkowała swój samochód pod niedużym zielono białym budynkiem, który mieścił się przy ulicy Bårdsena. Ostrożnie wysiadła zamykając drzwi, szybkim krokiem wspięła się po schodach i pchnęła wielkie oszklone drzwi. Od momentu kiedy tam weszła na jej twarz wstąpił szeroki uśmiech gdy usłyszała głosy roześmianych dzieci.
- Tego mi brakowało - szepnęła do siebie.
Skierowała się do małego pokoju, w którym przesiadywały inne przedszkolanki. Przywitała się zostawiając w szafie swoje rzeczy i opuściła pokój udając się na salę zabaw wzrokiem szukając jednego dziecka.
- Jest tam - odetchnęła zauważając drobną blondynkę, która bawiła się lalką w kącie pomieszczenia.
Podeszła bliżej i kucnęła przy dziewczynce.
- Cześć - przywitała się uśmiechając.
Mała Mia uniosła wzrok ku dziewczynie a na jej smutnej dotychczas buźce, zagościł malutki uśmiech. Rozsiadła się wygodnie wyciągając przed siebie małe nóżki i podparła się na rączkach.
- Cześć - odpowiedziała stukając butkami jeden o drugi. - pobawi się pani ze mną?
- Mów mi Letty, dobrze? - szepnęła dotykając jej pulchnego policzka.
Mała dziewczynka skinęła głową wstając z miejsca i z wielkiej skrzyni pełnej zabawek wyciągnęła dość spore pudełko z klockami. Brunetka usiadła po turecku i zajęła się zabawą z blondyneczką.
- Tatuś się z mną nie bawi - szepnęła do siebie a jej buzia w jednej sekundzie stała się mokra od wypływających z jej niebieskich oczu łez.
- Dlaczego?
- Chyba mnie już nie kocha - dziewczynka zakryła buzie rączkami nie przestając płakać.
Kobieta wzięła drobną osóbkę na swoje kolana i wierzchem dłoni otarła z jej buzi świeże łzy, ku jej zdziwieniu Mia zarzuciła malutkie rączki na jej szyję i przytuliła się. Letty poczuła w sercu dziwne ukłucie, a jej ciało przeszedł przyjemny dreszcz. Delikatnie zacisnęła ramiona na szczupłej blondynce.
- Nie płacz księżniczko - szepnęła. - tata na pewno cię kocha. - mówiła gładząc ją po długich jasnych włosach, które dziewczynka miała związane w dwie kitki. 
Za swoimi plecami usłyszała strzępki rozmowy pani Fridy – dyrektorki przedszkola i jakiejś obcej kobiety.
- ... proszę, nie mam zbyt wiele czasu - mówiła głośnym surowym tonem, który raczej nie znosił sprzeciwu.
- W takiej sytuacji nic nie mogę zrobić - upierała się dyrektorka, a kiedy już coś postanowi to ciężko było ją przegadać.
Dziewczyna wstała z miejsca i podeszła w stronę dwóch głosów, które z minuty na minutę stawały się coraz głośniejsze w toczącej kłótni.
- Co się dzieje? - spytała brunetka.
- Przyszłam odebrać Mię z przedszkola - odezwała się kobieta.
Ubrana była w czarny długi płaszcz, jej blond włosy przypominające białe złoto opadały na ramiona, a niebieskie oczy przeszywały chłodem.
- Kim pani jest?
- Nazywam się Rhia Saran, jestem ciocią Mii - przedstawiła się.
Letty przygryzła dolną wargę czekając w milczeniu. Malutka blondynka podbiegła do niej skrywając się za jej nogami.
- Nie chcę iść z tą panią - zapłakała.
- Przykro mi, nie oddam pani dziecka bo nie ma pani żadnego upoważnienia - odezwała się pani Frida ponownie znajdując się przy kobietach.
Elegancka blondynka uśmiechnęła się kpiąco, wsunęła rękawiczki na wąskie dłonie i spojrzała na przedszkolanki.
- Jeszcze się przekonamy, kto będzie miał te upoważnienia. Żegnam. - rzuciła lekceważącym tonem i zniknęła za drzwiami kolorowej sali.

18 komentarzy:

  1. Wiedziałam, że Rhia nie odpuści tak łatwo. Całe szczęście, że przedszkolanki nie oddały jej Mii, poza tym widać gołym okiem, ze dziewczynka nie przepada za ciotką, a wręcz boi się jej chowając się za nogami Letty.
    Całe szczęście, że Mattowi nic się nie stało, a lekarka w porę wyhamowała.
    Czekam aż w końcu będzie troszkę weselej :)bo póki co za każdym razem się wzruszam czytając rozdział.
    http://nim-ci-zaufam.blogspot.com/
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  2. Czytałam na matematyce, więc szło mi to powoli. Dziękuję bardzo za powiadomienie :3
    Rozdział przerażająco smutny. Nie jest tak straszny, jak poprzednie, więc nie płakałam, ale miałam w oczach łzy.
    Z wszystkich postaci najbardziej lubię matkę Matta oraz jego córkę. Letty jakoś mnie nie urzekła. Taka Mary Sue. Może się zmieni?
    Życzę mnóstwa weny!
    Serdecznie pozdrawiam,
    Sarabeth M.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ,,Dlaczego tak" co? :3
      Letty jest zbyt idealna. Nie lubię czytać o takich cnotkach-niewydymkach, co to zawsze miłe, uśmiechnięte i płacące na WOŚP :/ Wtedy czuję się gorzej :D
      Matka Matta i jego córka mi się bardzo spodobały. Czuję do nich wielką sympatię. Troszkę przypominam tę mamę: same kombinuję, aby dojść do celu, często działam pod górkę, aby mieć pewność, iż mój plan się powiedzie...
      Rozdział smutny - chyba Mia jest taką małą iskierką smutku. Ledwie co padnie jej imię, a już dzieje się coś złego.
      Gdy moja nauczycielka zobaczyła, że mam łzy w oczach i wpatruję się w telefon, to zaczęła mnie pocieszać i mówić, iż ,,to może i pierwszy, ale na pewno nie ostatni! Nie załamuj się, znajdziesz sobie lepszego!" :/ Aż mnie kusiło, aby powiedzieć ,,ja tu cierpię, czytając boskie opowiadanie, przy którym każdy chłopak i każda dziewczyna są niczym, a pani tylko o romansach! Pozbawieni uczuć ścisłowcy!" :/
      Chcę ciąg dalszy...

      Usuń
    2. Nie sądziłam, że Letty zostanie tak odebrana :D
      Ale jedno co pewnie Cię ucieszy - ROZDZIAŁ ÓSMY - jest prawie prawie gotowy :) właśnie nad nim pracuję :)

      Usuń
    3. Zastanawia mnie jedno: jaki kontakt miała Mia z rodziną matki przed śmiercią żony Matta, skoro na własną !ciotkę mówi ,,pani"?
      Czekam na rozdział!!!

      Usuń
  3. Wiesz piszesz super. Tylko gdy czytałam książkę widziałam przekleństwo !! :c ^^ zwykle we wszystkich moich książkach nie ma przekleństw , wiec jeśli piszesz zastąp to słowo czym innym, a może twoja książka wyjdzie na świat bo jest super !! :)
    Życzę weny i powodzenia i wytrwałości !! ;))
    Zapraszam !! Coolcookkate.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział wspaniały! :D Cieszę się, że Letty nadal chce pomóc Mattowi. Hehe. Wiem, że za wcześnie na to, ale coraz częściej mam wrażenie, że pani psycholog będzie z naszym wdowcem (heh, za dużo romansideł). Zawiodę się, kiedy tak nie będzie...
    Hmm... Mia nie lubi swojej ciotki. Nie dziwię się jej, bo jest taka... Sztywna. W ogóle to nie przypadła mi do gustu, bo nie lubię takich osób. Mam nadzieję, że Rhia odpuści, co jest chyba niemożliwe... Tak się cieszę, że Letty nie oddała jej Mii (chyba tak to się odmienia). Jak Matt nie weźmie się w garść to boję się, że ciotka zabierze mu córkę...
    Jak Letty jechała samochodem i omal co nie potrąciła Matta to miałam przeczucie, że to właśnie on. Wiedziałam! :D
    Czekam kochana na nn! Potopu weny życzę, buziaczki :***
    PS. W wolnej chwili zapraszam do mnie. Jakbyś chciała nadrobić szybciej zaległości, to zapraszam do zakładki "Streszczenie" ^.^
    madziula0909

    OdpowiedzUsuń
  5. Matt, ty głupcze! :p Weźże się jakoś zachowuj przy ludziach! :D Ja tam też miłość wyczuwam :D No i czekam na przemianę Matta! :) Tak mi szkoda tej Mii ;-; Jak dziecko myśli, že rodzić go nie kocha, to chyba nie jest najlepiej x___x
    Ale wciąż trwam w swojej nadzieji na lepsze jutro... To znaczy na skuteczną pomoc Letty, miałam na myśli... ;) Rhia niech spada, nie oddamy jej Mii! :D
    Rozdział na tym samym poziomie, co cała reszta.

    Na najwyższym ;)

    Jak się pewnie domyślasz, czekam na kolejny! ;)

    No i, hmm, kolejny raz zapraszam do siebie ;)
    »---> arrowtales.blogspot.com <---«

    OdpowiedzUsuń
  6. Postać Rhi (chyba dobrze napisałam) jest konkretna, jest negatywna i odpychająca. Czego chcieć więcej? :) Co do Matt'a to z chęcią zobaczyłabym w nim jakąś iskierkę nadziei, taką chociaż minimalną i chwilową, to by bardziej podbudowało treść bo jest tutaj naprawdę smutno i smętnie. Taki przebłysk byłby małą nadzieją na to, że może jednak coś się zmieni. :)
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  7. Rozdział cudowny ^^
    Bardzo przyjemnie się czytało, powinnaś iść na jakiś konkurs pisarski, wygrałabyś go!
    Matt, to jednak debil, straszny debil! xD
    Czekam na następny!
    Weny~~

    OdpowiedzUsuń
  8. Witaj! ;)
    Nareszcie znalazłam czas, by przeczytać całość w spokoju. Real-life story. To pierwsze, co przychodzi mi na myśl. Bardzo życiowe. Trochę dołujące. Lubię takie klimaty ^^
    Zawsze zadziwia mnie fakt, że nie da się tu spotkać nikogo, kto pisałaby tak samo. Każdy ma swój własny odmienny styl, który odróżnia go od innych. Każdy jest na swój sposób gwiazdą. (Oj no, taki właśnie nastrój mam po twych smutaśnych opowiastkach ;) ) Podoba mi się Twój. Bo jest taki... bliski... I będę czekać na kolejne części. Choć nie chcę już płakać.
    Bardzo lubię Lettę, może przez słabość do zawodu, który wykonuje. Matta rozumiem doskonale. Choć nigdy nikogo nie straciłam tak naprawdę, to jednak czuję łączącą mnie z nim więź. Jego matka to oaza troski. Takie matki jak dla mnie nie istnieją. Może przesadzam. A Mia... dziewczynka, która przeżyła życiową traumę. Przypomina mi większość moich bohaterów opowiadań i wierszy, które piszę lub wymyślam na nudnych lekcjach polskiego. ;)
    Tak. Czekam na kolejny rozdział. :)
    Do następnego!
    ~Rebecca~

    OdpowiedzUsuń
  9. ah ta Rhia, tak łatwo się nie podda, oby Matt sie pozbierał bo inaczej będzie miała powód by odebrać mu Mię! A to się nie może wydarzyć. Tak bardzo mi go szkoda, nawet sobie nie wyobrażam co musi czuć... Czekam, aż porozmawia szczerze z Leticią!
    Oczywiście czekam z niecierpliwością na następny rozdział :D
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  10. Dziękuję ja info o rozdziale i przepraszam, że tak późno komentuję.
    Matt mnie denerwuje... Może i cierpi z powodu straty żony, ale to nie tłumaczy jego gburowatego zachowania wobec matki. Powinien wziąć się w garść i zaopiekować córką, zanim ta cała Rhia ja zabierze.
    Pomyliłam się co do Lilith.. jednak nie jest taką dobrą przyjaciółką. Myślała, że kupując Letty sukienkę, kupi sobie także bratową. Nie lubię takich charakterów.. A niech sobie d*pę wytrze swoimi pieniędzmi. ;)
    Czekam na kolejny rozdział! :D
    Pozdrawiam!
    PS. Zapraszam na nowy rozdział na burza-po-ciszy ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Fajne :D

    http://www.wattpad.com/story/32214157-przeżyć-miłość

    POLECAM

    OdpowiedzUsuń
  12. Zapomniałam na śmierć skomentować twojego bloga! Przepraszam za takie opóźnienie, obiecuję, że postaram się, żeby to się więcej nie powtórzyło!
    Rzeczywiście Letty oberwało się od Lilith za wystawienie jej brata, ale przynajmniej była szczera. Chociaż ja tam go za nudziarza bym nie uznała, ale każdy ma inne gusta :P Ale jakby nie było, Lil trochę się wkurzyła. Smutek taki wielki! :P
    Nie miał ten Matt na kogo wpaść...czy ten facet chce sobie zrobić krzywdę? Przecież jeśli ze sobą skończy, to małą już na pewno zabierze ta ciotka! Ale co do niej, to wypowiem się więcej w następnym komentarzu. mimo wszystko Matt mnie powoli zaczyna denerwować.
    Lecę do kolejnego, tam zostawię treściwszy komentarz!

    OdpowiedzUsuń
  13. http://nasz-spis-opowiadan-recenzje.blogspot.com/ recenzja tego bloga została dodana.

    OdpowiedzUsuń
  14. Ech, podła Rhia.. Dobrze, że jej plan się nie powiódł bo aż się boję pomyśleć, co by było. Poczułam ciepło na sercu i lekki smutek, gdy mała Mia przytuliła się do Letty. Naprawdę, takie coś mnie porusza.. Idę czytać dalej. :)

    OdpowiedzUsuń