Brunetka otworzyła oczy i prędko wstała z łóżka przeciągając się.
Włączyła odtwarzacz i z głośników wydobyła się znana jej już na pamięć piosenka. Zachrypnięty głos wokalisty przyprawiał ją o miłe dreszcze, za każdym razem nuciła razem z nim.
- "To nowy świat - to nowy początek żyje wraz z biciem młodych serc, to nowy dzień to nowy plan.."
Wyciągnęła z szafy czyste ubrania i szybkim krokiem przeszła do łazienki. Weszła pod prysznic.
Uwielbiała kiedy gorąca woda delikatnie pieściła jej ciało, a kropelki zmysłowo przemieszczały się po jej skórze.
Po skończonej kąpieli wysuszyła włosy pozostawiając je rozpuszczone, rzęsy przeciągnęła delikatnie tuszem, a usta bezbarwnym błyszczykiem.
Nigdy nie przywiązywała uwagi do mocnego makijażu, uważała, że najpiękniejszym makijażem dla kobiety jest uśmiech. I w tym zdaniu się utrzymywała.
Wciągnęła na siebie czarne skórzane spodnie i koszulę w niebieską kratę, na nogi założyła botki w kolorze khaki i czarny płaszcz. W torebce odnalazła klucze od mieszkania i opuściła je zamykając drzwi.
Wsiadła do swojej niebieskiej Astry Bertone, zapięła pasy, przekręciła kluczyk w stacyjce, następnie wrzuciła bieg i ruszyła przed siebie.
Elektroniczny zegarek właśnie wybił ósmą. Włączyła odtwarzacz, i od pierwszych sekund wydobyła się spokojna muzyka.
- "Jesteśmy zwyczajnymi ludźmi, nie wiemy którą ścieżkę obrać.." - zaczęła śpiewać razem John'em Legend.
Była środa, ostatni dzień października.
W tym dniu jak, w czwartek i piątek przebywała w swoim gabinecie lekarskim przy ulicy Johansa, a w poniedziałki i wtorki pracowała w prywatnym przedszkolu. W co drugi weekend studiowała wieczorowo psychologię na Uniwersytecie Regii Fredericiana, a w wolnym czasie pracowała dorywczo jako kelnerka w barze Grünerløkka brygghus.
Zaparkowała swoje auto pod budynkiem, wysiadła zamykając drzwi wciskając mały guziczek przy breloczku od kluczyków.
Szybkim krokiem weszła po szerokich schodach do ruchomych drzwi znajdując się na wielkim holu budynku.
Ciemnoniebieskie kafelki łączyły się z białą farbą na ścianach pomieszczenia. W środku zabiegani ludzie, urywające się telefony, krzyki, i śmiech.
"Dzień czas zacząć." - pomyślała uśmiechając się.
Znalazła windę, wjechała na pierwsze piętro i udała się pod drzwi swojego gabinetu. Po uprzednim przekręceniu zamka, pchnęła je przed siebie.
Zdjęła z siebie płaszcz, wkładając na siebie biały fartuch, botki za kostkę zamieniła na baleriny i włożyła swoje rzeczy do szafy.
Włosy związała w niedbałego koka, i zabrała się za przygotowanie kawy, zawsze od niej zaczynała dzień.
Usiadła na krześle i przeglądnęła kalendarz, przed spotkaniem z Erną miała jeszcze wizytę siedmioletniego Andreasa zaplanowaną na godzinę 10. Drzwi do jej gabinetu uchyliły się i do środka weszła pani Neela - pielęgniarka, a zarazem żona pana Hansena.
- Kochanie - szepnęła. - Andreas dziś nie przyjdzie.
- Wiadomo dlaczego?
- Zachorował - odpowiedziała kobieta uśmiechając się.
- Dziękuję pani Neelo - rzuciła zanim starsza pani opuściła pomieszczenie.
Brunetka wzięła do ręki służbowy telefon, wystukała numer, który znajdował się przy nazwisku następnego pacjenta i przyłożyła słuchawkę do ucha.
- Słucham? - odezwała się kobieta.
- Dzień dobry, pamięta pani o spotkaniu na godzinę 12?
- Tak, pamiętam.
- Mogłaby pani przyjechać teraz? Właśnie zwolniło mi się miejsce.
- Dobrze, niedługo będę - odpowiedziała kobieta i rozłączyła się.
Po czterdziestu minutach w gabinecie pojawiła się wysoka, szczupła blondynka. Pod światło dzienne na jej twarzy uwydatniły się drobne zmarszczki, a cienie pod oczami wskazywały, że nie przespała dobrze kilku nocy. Dziewczyna prędko wstała z fotela poprawiając fartuch.
- Dzień dobry - podeszła i wyciągnęła rękę do blondynki. - Leticia Gartland.
Erna uśmiechnęła się czyniąc ten sam gest.
- Dzień dobry, Erna Northug.
Brunetka zaprosiła kobietę aby usiadła w fotelu, który stał przy białym szezlongu.
Starsza kobieta rozejrzała się dookoła po gabinecie. Niebieski dywan współgrał z kremowymi ścianami i ciemnobrązowymi meblami. W oknach wisiały do połowy opuszczone beżowe rolety. Letty usiadła na białej leżance w ręku trzymając mały notes.
- Co panią do mnie sprowadza? - spytała brunetka.
Erna uśmiechnęła się smutno, nabrała powietrza i prędko wypuściła je z płuc.
- Mój syn Matt dwa tygodnie temu stracił żonę w wypadku samochodowym, jest z nim coraz gorzej a nie mogę namówić go na wizytę u pani - zakryła twarz w dłoniach starając się opanować ich drżenie.
- Proszę się uspokoić - Letty chwyciła ją za dłoń i delikatnie ścisnęła.
- Matt cały czas obwinia się, że to przez niego Emmelie nie żyje - blondynka otarła mokrą już twarz od łez. - nie chodzi do pracy, nie zajmuje się córką, najchętniej przebywałby tylko w swoim pokoju.
- Ciężko mi jest cokolwiek stwierdzić gdyż nie mam możliwości osobiście przeprowadzić rozmowy z pacjentem - odparła Letty notując coś w zeszycie. - a na siłę pani nic nie zdziała, pani syn musi sam poczuć, że to jest ten moment na rozmowę ze specjalistą.
- Nic się nie da zrobić? - nalegała Erna. - serce mi pęka kiedy widzę go w takim stanie, muszę pracować i jednocześnie zajmować się wnuczką, bo Matt całkowicie się załamał.
- Proszę się postarać porozmawiać jeszcze z synem na temat wizyty.
- Nie wiem czy uda mi się coś wskórać - odparła. - za każdym razem kiedy poruszałam temat specjalisty wychodził z domu trzaskając drzwiami.
Ich rozmowę przerwała stłumiona melodyjka brzmiąca z torebki blondynki. Kobieta odszukała mały przedmiot i po naciśnięciu zielonej słuchawki przyłożyła aparat do ucha. Wysłuchała tego co rozmówca miał do przekazania i odparła spokojnie:
- Jestem u.. córki mojej przyjaciółki - skłamała. - babskie ploteczki przy kawie.
Blondynka prędko wstała z miejsca i powiedziała głośniejszym tonem:
- Nie, wrócę sama.
Rozłączyła się i wróciła na miejsce. Brunetka obserwowała ją ale nie odezwała się, czekała aż starsza kobieta wyjaśni jej rozmowę.
- Dzwonił mój syn.
- Nie powinna go pani okłamywać - odpowiedziała brunetka zamykając notes.
- Wiem, ale nie widzę innego sposobu.
- Proszę z nim porozmawiać i niech pani skontaktuje się ze mną w przyszłym tygodniu - odezwała się brunetka wstając z miejsca.
Blondynka wstała i uśmiechnęła się do młodej kobiety. Wyciągnęła rękę i szepnęła.
- Spróbuję z nim porozmawiać i odezwę się do pani.
Erna opuściła gabinet brunetki i długimi szerokimi schodami zeszła na dół i udała się do wyjścia z budynku.
Spojrzała na zatłoczone ulice, gwar, samochody stojące w korku i przekrzykujący się ludzie na stoiskach z warzywami.
Kobieta wsiadła w samochód i pojechała prosto do domu.
Czekała ją rozmowa z synem, ale blondynka wiedziała, że próba podjęcia konwersacji na temat pomocy u specjalisty skończy się jak zawsze, czyli trzaśnięciem drzwiami.
Zaparkowała auto pod domem w, którym mieszkał Matt, trzasnęła drzwiami i weszła po małych schodkach popychając drzwi.
Weszła na górę do pokoju syna i zapukała.
- Matt! - krzyknęła. - Matt, odezwij się!
Po paru minutach mężczyzna otworzył niechętnie drzwi pozwalając aby matka weszła do wnętrza pokoju.
W pomieszczeniu panował bałagan, dookoła porozrzucane były brudne ubrania, a na podłodze przewalały się puste butelki po trunkach alkoholowych. Zdjęcia z Emmelie leżały na komodzie wierzchem do dołu. Ból rozdzierał jego serce kiedy na nie patrzył.
- Matt - zaczęła Erna. - powinieneś w końcu udać się do specjalisty.
- Nie potrzebuję pomocy - odparł i zastanowił się chwilę nad tym.
Blondynka podeszła do niego i położyła dłoń na jego ramieniu.
- Synku, nie radzisz sobie z tym wszystkim - rzekła spokojnie. - musisz skorzystać z pomocy.
- Nie, mamo to tylko chwilowe załamanie - szepnął. - jeśli to wszystko to idź już i zostaw mnie samego.
Erna zdała sobie sprawę, że musi wziąć sprawy w swoje ręce, że bez jej pomocy syn nie skontaktuje się ze specjalistą.
W jej głowie zrodził się pewien plan, pomysł, który mógł zniszczyć na zawsze jej relacje z synem, ale nie było innego wyboru.
Musiała zacząć działać.
Na miejscu Erny też pewnie postanowiłabym pomóc synowi:/ To smutne, że nie widzi, że potrzebuje pomocy. Ciekawa jestem jej planu:) Podejrzewam, że pewnie poprosi Letty, żeby do niego przyszła nie mówiąc kim jest na prawdę, ale pewnie się mylę:) Czekam na nn;*
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
~Ulotna.
Hmm...Ema to cud, a nie kobieta. Kochająca, współczująca i tak oddana synowi. Mam wielką nadzieję, że się nie podda i choćby siłą, albo szantażem wyciągnie Matta do Letty.
OdpowiedzUsuńTrzymam za to mocno kciuki, bo strasznie mi żal Matta. Stracił energię, chęć do życia i jeszcze oddalił się od córki. I wypiera, że ma problem. Nie jest z nim dobrze:(
Czekam na kolejny:)
Erna ma rację, musi wziąć sprawy w swoje ręce, bo inaczej Matt nigdy nie dojdzie do siebie. Zastanawiam się co to za plan... czekam na kolejny rozdział
OdpowiedzUsuńBardzo dobrze, że Erna nie poddaje się przy pomocy swojemu synowi i mam nadzieję, że wreszcie jej się to uda :) No i oczywiście ciekawi mnie ten jej plan... W każdym razie dodaję bloga do obserwowanych, czekam na następny rozdział i zapraszam do siebie! ;)
OdpowiedzUsuńfightersofthefuture.blogspot.com
arrowtales.blogspot.com
Muszę przyznać, że podjęłaś mimo wszystko trudny temat. Prolog był mimo wszystko rewelacyjny pod każdym względem - emocje. A to najważniejsze. Myślę, że zostanę tutaj na dłużej.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do siebie również,
http://poranne-rozmowy.blogspot.com/
http://rozmowy-w-nocy.blogspot.com/
Wcale się nie dziwię, że matka tak martwi się o swojego syna. Jest załamany, przeżył tragedię, stracił miłość swojego życia i jeszcze siebie za to obwinia. Chyba każdy by się załamał w takiej sytuacji i aż nie chcę sobie wyobrażać jak on musi się czuć. Bo bym chyba w depresję wpadła;D I uważam, że pomysł z psychologiem jest bardzo dobry. On się z góry zniechęcił, bo myśli może że to jakiś gość od czubków czy coś takiego. I choć uważam, że młoda pani psycholog na pewno w jakimś stopniu zdołałaby mu pomóc to wcale się nie dziwię, że nie chce do niej iść. Bądź co bądź będzie to rozdrapywanie tragedii i powracanie do wspomnień. Ale przebiegła babcia chyba coś wymyśliła;D Dlatego niecierpliwie czekam na wyjaśnienie: co;D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!:*
Leticia to ktoś, kim sama chciałabym się stać za kilka lat. Początkująca pani psycholog.
OdpowiedzUsuńW trudnych chwilach ciężko jest zdecydować się na ten pierwszy krok. Myślę, że ja sama nie postanowiłabym pójść do psychologa, lecz jestem prawie pewna, że Matt w końcu znajdzie pomoc :)
A sprawy będę obracać się w zawrotnym tempie.
Nawet facet nie wie, jakie szczęście jest mieć taką mamę. Swoją drogą - na fotografii w zakładce "bohaterowie" wygląda młodziutko ;)
Pozdrawiam i zapraszam do siebie. http://w-popiolach-igrzysk.blogspot.com/
1 i 2 rozdział świetny, ale ten to po prostu bajka. Jestem naprawdę ciekawa co wykombinowała mama Matta.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, życzę weny i Wesołego Nowego Roku :)
Nie dziwię się, że Erna martwi się o Matta. Chłopak naprawdę się załamał, a butelki po alkoholu są na to świetnym dowodem. W sumie z męskiego punktu widzenia, wizyta u psychologa to pewnie jeszcze większe upokorzenie. Udowodnienie sobie samemu, że jednak potrzebuje pomocy bo sam nie daje sobie rady z rzeczywistością. Bo najłatwiej jest odciąć się od świata i wmawiać, że "to tylko chwilowe załamanie". Myślę, że Matt nie powinien tak łatwo odpuszczać, tym bardziej, że ma dla kogo się starać. Ma przecież córkę, która teraz potrzebuje opieki ojca bardziej, niż kogokolwiek innego.
OdpowiedzUsuńErna ma rację. Matt musi się w końcu wsiąść w garść. Dla niej, a przede wszystkim dla córki. Nie może przez całe życie żyć w żłobie po stracie żony i oddalać się od świata. Wiem, że strata kogoś bliskiego to naprawdę coś okropnego, ale powinien się z tym pogodzić. Ja nie straciłam tak bliskiej mi osoby i nie wiem, jak to jest. Mogę sobie jedynie to wyobrażać, ale to i tak nie będzie to samo. Bardzo współczuje naszemu bohaterowi. Mama nadzieję, że jego matce uda się go namówić na spotkanie z psychologiem,bo tak nie może być! To musi się zmienić.
OdpowiedzUsuńmadziula0909
Biedna Erna, widać, że ona także cierpi patrząc na to, jak jej syn powoli stacza się w depresję. Nie dziwię się w ogóle, że ma zamiar jakoś ich ze sobą spotkać.
OdpowiedzUsuńMatt powinien myśleć o córeczce! Musi być dla niej silny, bo jak nie będzie, to Mia straci oboje rodziców (mam nadzieję, że dobrze zapamiętałam imię :) )
Mam nadzieję, że niedługo spotka się z psychologiem!
http://zasnute.blogspot.com/
Ciekawe co wymyśliła Erna, jak przekona Matta do udania się do Letici ?
OdpowiedzUsuńKtoś musi mu pomóc, bo naprawdę sobie nie radzi, a musi teraz wspierać małą Mię... ide czytać dalej! :D
Tak jak moi przedmówcy zastanawiam się, co też Erna ciekawego wymyśliła. A co do reakcji Matt'a, to szczerze mówiąc nie spodziewałam się niczego innego. Oby tylko plan Erny przyniósł efekty, bo jeśli tak dalej pójdzie, Matt stoczy się na dno..
OdpowiedzUsuń