"Ty jesteś tęsknotą mojego serca, powiedz mi dlaczego nie mogę być tam gdzie jesteś Ty.."Backstreet Boys, "Show me the meaning of being lonely"
Październikowy sobotni wieczór nie należał do najlepszych. Od samego rana w Oslo padał deszcz. Młodzi małżonkowie wraz z córką - Mią, jechali do oddalonego o 517 kilometrów - Bergen - na spotkanie z rodzicami dziewczyny.
- Matt zwolnij, proszę - szepnęła blondynka - jest późno i niebezpiecznie.
Brunet spojrzał na nią i zrobił to o co prosiła go żona.
Pobrali się pięć lat temu - miesiąc po tym jak się poznali. Oboje wiedzieli, że będzie to wielka i prawdziwa miłość.
- Za godzinę powinniśmy być na miejscu - szepnął spoglądając na blondynkę.
Kiwnęła głową.
Brunet zerkną w lusterko na małą Mię, która bawiła się pluszowym misiem i uśmiechnął się, ale kiedy przeniósł wzrok z powrotem na drogę nikomu nie było już do śmiechu. Prosto na nich pędził tir z dość dużą prędkością niż to było dozwolone.
Matt skręcił ostro w prawo starając się uniknąć stłuczki jednak jego starania nie powiodły się, wpadli prosto pod pędzącą ciężarówkę.
Blondynka poczuła przeszywający ból i jak kawałki szkła obsypują jej głowę.
Mała Mia zaczęła głośno płakać, ale jej szloch został zagłuszony przez serię zgrzytów i trzasków.
Potem już żadne z nich nie wiedziało co się dzieje, każdego ogarnęła ciemność..
***
Kiedy brunet otworzył oczy dookoła otaczała go biel.
Białe ściany, pościel i zasłony. Kroplówka. Obok łóżka spostrzegł swoją matkę.
- O Boże Matt - rzekła prędko kobieta - nareszcie!
- Moja głowa - wyszeptał - co się w ogóle stało?
Do sali w której przebywał brunet wszedł wysoki mężczyzna z plikiem kart w ręku.
- Dzień dobry - dosłyszał gdzieś z boku - jest pan w szpitalu, miał pan wypadek.
- Co z moją żoną?
Lekarz i matka chłopaka spojrzeli na siebie i milczeli.
- Doktorze, co z moją żoną? - powtórzył.
- Przykro mi - zaczął lekarz - pana żona nie żyje.
Straszna prawda uderzyła go jak piorun, Matt silny psychicznie mężczyzna w jednym momencie załamał się. Brunet skrył twarz w dłoniach.
Kochał Emmelie nad życie, obwiniał siebie za jej śmierć, bo nie opanował auta na drodze.
Matka chłopaka ujęła jego dłoń.
W pewnym momencie dotarło do niego coś jeszcze, prędko otarł twarz i popatrzył na lekarza.
- A Mia? Co z moją córką?
Lekarz przewertował kartki które trzymał w ręku i zatrzymał się na jednej.
- Znajduje się piętro wyżej w sali 13 - odparł - z dziewczynką wszystko w porządku.
Matt bez większego namysłu odwinął bandaż z dłoni i wyciągnął malutki drucik i odrzucił go na bok.
- Nie powinien pan wstawać - powiedział prędko lekarz.
Brunet spojrzał na niego i bez słowa opuścił salę.
Wbiegł po schodach na piętro i szukał malutkiej blondynki.
Zauważył ją siedzącą w kącie świetlicy. Dziewczynka ściskała w rączkach różowego misia a na jej buzi widoczne były ślady świeżych łez.
- Skarbie - rzekł mężczyzna przytulając dziewczynkę do piersi.
- Tatusiu - wyszlochała - chcę do domu i do mamy!
Rozpacz ścisnęła mu gardło, jak miał powiedzieć swojej córeczce, że mama już nie wróci?
Wstał i wziął dziewczynkę na ręce.
- Jedziemy do domu.
Wraz z Mią wrócił do swojej sali w której nadal siedziała matka chłopaka. Kobieta spojrzała na syna i skinęła przecząco głową.
- Ubierz Mię, pójdę porozmawiać z lekarzem - posadził blondyneczkę na łóżku i wyszedł.
Skierował się pospiesznie do gabinetu lekarskiego. Doktor Hansen spojrzał na mężczyznę i wskazał mu krzesło.
- Proszę o wypis.
- Muszę panu odmówić, ma pan wstrząśnienie mózgu i musimy zatrzymać pana na obserwacji.
Matt zignorował jego wypowiedź.
- Proszę o wypis na własne życzenie - powtórzył stanowczo.
Lekarz wiedział, że nie przekona mężczyzny do pozostania w szpitalu. Przeszukał szufladę swojego biurka i wyciągnął z niej jedną kartkę.
- Przygotuję wypis, może pan na razie wrócić do sali - powiedział i zabrał się za wypisywanie kwestionariusza.
Mężczyzna wrócił do sali i narzucił na siebie czyste ubrania. Erna cały czas obserwowała swojego syna który starał się ukrywać łzy.
- Matt - podeszła do niego i położyła dłoń na jego ramieniu.
Brunet odwrócił się i objął kobietę. Pozwolił płynąć łzom, nie panował nad nimi, nie w takiej sytuacji w jakiej się znalazł.
- Jak mam teraz żyć? - wyszeptał.
Blondynka objęła syna z całych sił. Kiedy zaszła w ciąże jej chłopak zostawił ją. Wychowywała syna sama, bez niczyjej pomocy.
- Masz mnie synku, poradzimy sobie.
Doktor Hansen wszedł do sali z gotowym wypisem dla bruneta. Podszedł do mężczyzny i wręczył mu kawałek kartki.
- Proszę - zaczął - oto pański wypis, chociaż nadal jestem przeciwny.
- Muszę zająć się córką - skomentował krótko.
- Proszę także skontaktować się z psychologiem.
Matt spojrzał na lekarza.
- Nie potrzebuję psychologa - odparł biorąc śpiącą dziewczynkę na ręce i opuścił salę.
Siwy mężczyzna spojrzał na kobietę która jeszcze została w sali.
- Erno - powiedział lekarz - proszę porozmawiaj z synem, przeżył śmierć żony a z tym wiąże się trauma, musi skorzystać z pomocy psychologa.
- Porozmawiam z nim - odparła blondynka.
Doktor zapisał coś na kartce.
- Leticia Gartland, uczennica mojego brata, jest naprawdę bardzo dobra mimo młodego wieku.
Erna wzięła kawałek papieru i pożegnała się.
Przed budynkiem szpitala czekał na nią Matt. Spojrzała na syna, który był w okropnym stanie. Na rękach trzymał kruchą blondyneczkę.
- Jedziemy do domu - powiedziała podchodząc do niego.
Kiedy dojechali do mieszkania bruneta ta najgorsza prawda zdała się dopiero do niego w zupełności dotrzeć. Położył małą Mię w jej pokoju i nakrył różowym kocem po czym ucałował dziewczynkę w czoło.
Wychodząc z pokoju córeczki udał się do sypialni i spojrzał na ich wspólne zdjęcie, które stało na szafce. Uniósł głowę i spojrzał tym razem na zdjęcie ślubne.
- Tak bardzo mi ciebie brakuje Emy - wyszeptał skrywając twarz w dłoniach.
Blondynka obserwowała syna.
Wahała się czy zadzwonić do psychologa bez wiedzy syna, czy najpierw z nim porozmawiać, że potrzebuje pomocy?
- Tatusiu! - krzyknęła dziewczynka.
Matt prędko pognał do pokoju dziewczynki.
- Tak kochanie?
- Gdzie mamusia? - wyszlochała - chcę do mamy!
Brunet ukucnął przy łóżeczku i otarł łzy z jej malutkiej twarzy.
- Kochanie widzisz bo.. mamusia już nie wróci - wypowiedziane słowa ledwo przeszły mu przez gardło - ale zawsze będzie z nami.
- To gdzie jest?
Mężczyzna podszedł do komody i wyciągnął z szuflady łańcuszek z malutkim złotym serduszkiem, po czym wrócił do dziewczynki i zawiesił jej błyskotkę na szyi.
- W niebie - dodał z wielkim bólem - razem z aniołkami, i zawsze będzie się tobą opiekować.
Mała dziewczynka rozpłakała się. Matt wziął ją na ręce i ukołysał do snu a kiedy zasnęła wrócił do salonu gdzie czekała na niego jego mama.
Usiadł w fotelu i nakrył głowę rękoma.
- Nie dam rady - wyszeptał - nie dam rady bez Emy.
Erna obserwowała go.
- Pamiętaj, że masz mnie. Będę zawsze z tobą.
Matt pokiwał głową, ale nie odpowiedział nic.
- Może skontaktujesz się z psychologiem? - zaczęła.
Brunet wstał z fotela i podszedł do okna.
- Nie - powiedział stanowczo - nie potrzebuję pomocy.
Blondynka opuściła wzrok i umilkła. Wiedziała dobrze, że dalsze przekonywania syna nic nie dadzą. Matt sam musiał podjąć tą decyzję.
- Zostaniesz dziś? - dodał - Mia będzie potrzebowała wsparcia.
- Zostanę, idź się prześpij.
Matt ucałował mamę w policzek i udał się do łazienki, wziął prysznic i położył się do łóżka. Zamknął oczy i starał się zasnąć.
Pisk opon, dźwięk tłuczonego szkła i gniecionego metalu, krzyk Emmelie, płacz dziecka, jasne oślepiające światło...
Obudził się zlany potem. Otarł twarz i spojrzał na zegarek, 4:15.
Czuł się winny śmierci swojej żony, wiedział, że przez niego blondynka nie żyje.
- Dlaczego mi ją zabrałeś? - powiedział sam do siebie - dlaczego?
Nie panował nad łzami, przeżywał zbyt wielki ból, jego serce było rozdarte bo na zawsze stracił kobietę którą kochał ponad wszystko. Bardziej niż swoje własne życie.
Narzucił na siebie koszulę i udał się do kuchni.
Wyciągnął z szafki szklankę a z lodówki butelkę wody. Nalał bezbarwnego płynu do naczynia i upił kilka łyków.
- Jak mam teraz żyć? - spytał sam siebie.
Erna obserwowała mężczyznę przez chwilę, bez słowa podeszła do bruneta i położyła dłoń na jego ramieniu.
Brunet objął matkę.
To był początek trudnego życia w cieniu tragedii.
Dziękuję za podesłanie linka, czekałam na niego :)
OdpowiedzUsuńPrzyznam, że rozdział bardzo mnie wzruszył. Bardzo dobrze oddałaś emocje mężczyzny. Czeka go teraz niełatwe zadanie, został z małą córeczką sam, do tego targany wyrzutami sumienia z powodu śmierci ukochanej żony. Pomoc psychologa w takich momentach jest obowiązkowa. Erna powinna go przekonać do wizyty.
Całość bardzo mi się podobała, naprawdę mnie wzruszyłaś i nawet nie wiesz jak się cieszę, że mogę komentować twoje opowiadanie:)
Pozdrawiam cie serdecznie i oczywiście czekam na drugi rozdział.
http://nim-ci-zaufam.blogspot.com/
PS Jeśli mogę zasugerować to dodaj sobie zakładke z obserwowanymi wtedy będę dostawała info o nowych rozdziałach. Albo ty mnie informuj, nie chciałabym przegapić.
Ech i ten szablon - rewelacja:*
Dziękuję, dziękuję :*
UsuńKomplementy od Ciebie to dla mnie balsam dla duszy :)
Długo wahałam się czy założyć bloga, czy nie.. i czy pisane przeze mnie opowiadanie jest na tyle dobre by je publikować.... :)
Drugi rozdział powinien pojawić się do końca tygodnia :*
+ zakładka już dodana :)
Pozdrawiam ! :**
No hej;) Znalazłam chwilę wolną i przeczytałam Twój rozdział;) Widzę, że ruszyłaś z grubego kopyta i spodobało mi się to;) Nie zanudzasz, a od razu przechodzisz do rzeczy. Wydarzenia tragiczne, rozdział przygnębiający, ale za to bardzo wciąga i intryguje. Ciekawa jestem jak dalej potoczą się losy tego mężczyzny i czy otrząśnie się po tragedii, którą przeżył. Zabicie własnej żony będzie go pewnie męczyć jeszcze przez bardzo długo, ale jest mała córeczka dla której warto żyć, więc wierzę, że da sobie radę. Ale zastanawiam się jakie przygody przygotowałaś dla niego :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!:)
I nie spóźniaj się do pracy przez moje opowiadanie! :D Będę mieć wyrzuty sumienia. Aczkolwiek cieszę się, bo chyba się spodobało skoro tak się zaczytałaś;D W każdym razie mam nadzieję, że wyrazisz opinię;)
Weny!:)
Właściwie Twojego bloga, z reszta jak i wiele innych, znalazłam przypadkiem. I bardzo cieszę się z tego przypadku :) O mało co się nie poplakałam, czytając o tym okrutym wypadku samochodowym, za to w momencie, w którym mężczyzna wziął Mię i stanowczo wyszedł ze szpitala cieszyłam się do ekranu telefonu :D A teraz po prostu idę czytać dalej! :)
OdpowiedzUsuńJa także znalazłam twego bloga przypadkowo i muszę przyznać, że pierwszy rozdział wyszedł ci świetnie. Teraz muszę brać się za następne rozdziały. A szablon jest bardzo piękny :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;)
Dziękuję!
UsuńCiszę się, że Ci się podoba! Zapraszam częściej :*
Heej! Sekretna, miło mi :)
OdpowiedzUsuńnie ukrywam, że wpadłam tutaj żeby zareklamować swojego bloga, ale Zayn Malik na szablonie podziałał na mnie jak magnes i wiedziałam, że mimo bólu głowy i kataru muszę chociaż przejrzeć strony z ciekawością, co masz nam do zaoferowania :) Trochę zawiodłam się, kiedy w zakładce z bohaterami okazało się, że Zayn nie gra żadnej z ról, ale fabuła wydała się interesująca, więc postanowiłam przeczytać pierwszy rozdział :)
Rozdział wręcz pochłonęłam i nie wiem, czy rzeczywiście jest taki krótki, czy tak się tylko wydaje ze względu na wielką łatwość w czytaniu :P
nie będę się rozpisywać, bo chcę przeczytać dziś wszystkie rozdziały korzystając z okazji, ze nie jest ich jeszcze bardzo dużo. Napisze tylko, że rozczuliła mnie scena, w której Matt mówił swojej córce o śmierci matki. Sama mam pięcioletnią siostrę i nie wiem, czy byłaby ona w stanie zrozumieć, że rzeczywiście ta osoba odeszła, ale mimo wszystko ślicznie to napisałaś :) Lecę dalej :D
Rozdział cudny ♡.♡ Baardzo mi się podobał! ;D Mówiąc szczerze, to prawie przez cały rozdział płakałam. Przez większość na pewno. Bardzo mnie wzruszył. Ta tragedia, co spotkała tego mężczyznę... Coś koszmarnego! Stracić ukochaną osobę to naprawę coś strasznego. Jedna z najgorszych rzeczy na świecie. Tak bardzo mi żal naszego bohatera. Serce mi się krajało, gdy to wszystko czytałam. Czułam się tak, jakbym była tego nie wszystkiego świadkiem. Brak mi słów na opisanie tego wszystkiego. Jeszcze ta dziewczynka. Straciła w tak młodym wieku mamę. Nie umiem sobie tego wyobrazić. Taka tragedia... :( Mam nadzieję, że jakoś ułożą sobie życie, a teraz lecę czytać dalej ^.^
OdpowiedzUsuńPS. Dziękuję, że będziesz czytała mojego bloga. To dla mnie to wielka radość :D
madziula0909
Cześć!
OdpowiedzUsuńNa twój blog zawitałam w zasadzie przypadkiem! Bardzo się cieszę że tu trafiłam, bo już nie chcę opuszczać tej strony. Genialny początek, trochę wprowadziłaś nad w fabułę, bardzo fajny masz styl pisania. Sporo wrażeń, przez które o mały włos się popłakałam!
Zapraszam do mnie:
http://vampireandmillionaire.blogspot.com/
(preferuję czytanie za czytanie xdd)
Kurcze, jaki smutny rozdział! Tak bardzo szkoda mi Matta, naprawdę ją musiał kochać i nagle okazało się, że jej już nie ma. Los bywa czasem naprawdę okrutny.
OdpowiedzUsuńZauważyłam, że często powtarzasz "brunet". Taka moja mała dygresja. :)
Dodaję do czytanych i obserwuję!
http://zasnute.blogspot.com/
Okaay, Sarabeth przeczytała pierwszy rozdział i... jest nim absolutnie zachwycona.
OdpowiedzUsuńRzadko czytam obyczaje, jednak ten sobie zapamiętam. Podoba mi się, i to bardzo. Nawet nie jestem w stanie stwierdzić, czy pojawiły się jakieś błędy. Moją uwagę przykuło za to częste powtarzanie słów ,,brunet" i ,,blondynka". Nie są to złe wyrazy, ale mam wrażenie, że do takiego smutnego rozdziału pasowałby inny dobór słów (wiadomo, zamiast suchego ,,blondynka" sentymentalne ,,ukochana"). Dżizas, pierwszy wpis, a ja już narzekam! Przepraszam!
Doobra, więcej pisać nie będę, lecę czytać ciąg dalszy <3
Witaj.
OdpowiedzUsuńBardzo oryginalnie zaczęłaś swoje opowiadanie. Nie spotkałam się jeszcze z historią w której punktem zapalnym całej późniejszej akcji, jest wypadek samochodowy i strata żony/matki/ukochanej. Dzięki z pozoru tak prostemu wstępowi, jestem ciekawa co będzie dalej. Jak poprowadzisz fabułę.
Pozdrawiam,
Mandragora
Okej, skradłaś moje serce już samym cytatem bo kocham Backstreet boys! Powiem Ci że przeczytałam i od razu chce Ci powiedzieć, że postawiłaś sobie poprzeczkę bardzo wysoko, ale idzie Ci naprawdę dobrze! Bardzo mi się podoba, naprawdę wiem, że tu wrócę. Jedyne co jest dla mnie dziwne - niezrozumiałe to to, że mężczyzna (przepraszam, nie mam pamięci do imion) bodajże Matt, tak? Od razu bierze do siebie wiadomość o stracie żony. Nie ma tego braku wiary, niedowierzania, rozpaczy, tylko zwykłe przyjęcie do wiadomość na zasadzie: nie żyje? okej. Dopiero kawałek dalej można odczuć, że naprawdę mężczyzna czuje się naprawdę źle. Mam nadzieję, że sobie poradzą, trzymam kciuki za nich i za ciebie!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i Zapraszam do mnie!
najlepszeznajlepszych.blogspot.com
Trafiłam do Ciebie przypadkowo i nie żałuje! Podoba mi się. Bardzo szkoda mi Matta, w końcu kierował i będzie obwiniał się o śmierć żony. Dobrze,że z jego córką wszystko w porządku, bo na pewno podniesie go na duchu, W końcu musi być dla niej silny prawda? Jestem ciekawa młodej psychlog... :) Ide czytać dalej .. :D
OdpowiedzUsuńZapowiada się bardzo ciekawe opowiadanie :) Pierwszy rozdział jest taki smutny... taki prawdziwy... taki wzruszający... Bardzo dobrze potrafisz oddać nastrój i uczucia bohaterów. :) Na pewno zostanę na dłużej, z tego co widziałam mam dużo do nadrobienia :)
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam! :)
W wolnej chwili zapraszam na mojego bloga:
http://w-swiecie-liter.blogspot.com/
Piszesz lekko i miło się czyta. Podoba mi się bardzo pomysł na historię, oryginalny i nie banalny. Rzadko się widuje blogi o takiej tematyce.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam z mallaroy.blogspot.com !
O rety. Właśnie tak przeczuwałam, że tak się skończy ta historia. Cholera, strasznie mi przykro.. Nic więcej nie jestem w stanie powiedzieć...mężczyzna z córką przeżyli ogromną tragedię..
OdpowiedzUsuńPS daj mi chwilkę, żebym przeczytała wszystkie rozdziały. :)
Pozdrawiam,
http://niemajakczasucieka.blogspot.com/
Trochę mi przeszkadza czcionka (nie chodzi o wielkość, bo to zawsze mogę sobie powiększyć), ale jest tak dziwnie zlepiona (mowa o linijkach). Przeszkadza mi też brak wyjustowania i akapitów.
OdpowiedzUsuńMiałem się zabrać za czytanie tego bloga już dawno, dawno, bardzo dawno temu, ale zawsze mi coś wypadało, tak więc dopiero rozpoczynam przygodę z twoją historią i nie mam w planach pominąć żadnego rozdziału.
"wstrząsnienie" - wstrząśnienie (póki co pierwsza literówka jaką zauważyłem).
Nie popieram Matta i tego, że wypisał siebie i dziecko ze szpitala. Powinni pozostać na obserwacji, obaj.
Rozumiem za to jego wyrzuty sumienia, to że się obwinia, ale nie wiem czy psycholog może mu w tym pomóc. Moim zdaniem ludzie powinni sami starać uporać się z przeszłością i problemami, sami z pomocą bliskich osób, a nie za sprawą obcego człowieka, któremu się płaci, i który naprawdę ma gdzieś problemy swoich klientów. Ja psychologom zawsze byłem przeciwny (ale nikt nie musi się ze mną zgadzać).
Szkoda mi też tej małej dziewczynki, ale liczę na to, że facet, który nie miał ojca... nie miał wzorca będzie potrafił sprostać wyzwaniu i udowodni, że tak jak kobieta może wychować chłopca bez mężczyzny w domu, tak samo i mężczyzna może wychować córkę.
Pozdrawiam:
j-i-s.blogspot.com
O mój Boże prawie się popłakałam czytając ten rozdział. To co spotkało Matt'a jest po prostu straszne, ale tego rodzaju tragedie nie są niczym nowym w naszym świecie. Złe warunki pogodowe nigdy nie idą w parze z nadmierną prędkością, niestety. Myślę, że Matt powinien wraz z córką udać się do tego psychologa, taka tragedia to straszna trauma i na zawsze odciska piętno w psychice, zwłaszcza małego dziecka.. Cóż. Skoro już przelałam tu myśli na temat rozdziału, rozpiszę się na temat Twojego talentu, bo bez wątpienia takowy posiadasz. Piszesz rozbudowane, klarowne wypowiedzi, a mnie się takie coś bardzo podoba. Uważam, że łatwiej zrozumieć tekst. Potrafisz strasznie wciągnąć i szczerze powiedziawszy nawet nie zauważyłam, kiedy doszłam już do końca, więc szybciutko lecę czytać dalej, bo zżera mnie ogromna ciekawość !! : ) Do zobaczenia pod następnym rozdziałem !
OdpowiedzUsuń