- Proszę tu podpisać - rzekł urzędnik wskazując palcem wykropkowane miejsce.
Mężczyzna w milczeniu wpatrywał się w kartkę papieru o unieważnieniu małżeństwa w wyniku śmierci żony.
"... i ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że cię nie opuszczę aż do śmierci."
"Aż do śmierci" - powtórzył w myślach.
"Biały kościół, płatki czerwonych róż rozsypane wzdłuż ołtarza, i ona.
Ubrana w piękną białą suknię z ciągnącym się za nią długim ogonem, włosy miała upięte w francuskiego koka przykrytego jedwabnym welonem.."
- Panie Northug?
Brunet otrząsnął się spoglądając w stronę z której dochodził głos.
- Proszę o pański podpis - przypomniał.
Wdowiec wziął w dłoń długopis leżący przed nim i złożył swój podpis w wyznaczonym miejscu.
- Czy to wszystko? - spytał łamiącym się głosem.
- Tak, dziękuję - zakończył pracownik urzędu stanu cywilnego.
Mężczyzna wstał z krzesła i bez słowa opuścił pokój. Długimi schodami prędko zszedł w dół kierując się do wyjścia z budynku. Od śmierci Emmelie minął niecały miesiąc jednak mężczyzna nie poruszał się nadal własnym autem. Lęk i trauma były za świeże. Po wyjściu z budynku skierował się na najbliższy przystanek autobusowy. Z kieszeni kurtki wyciągnął paczkę czerwonych L&M, odpalił jednego papierosa i zaciągnął się dymem pozwalając aby ten dotarł w najgłębsze zakamarki jego płuc, następnie powoli wpuścił go. Czuł ulgę paląc papierosy. Zdawał sobie jednak sprawę, że matka jak i Emmelie nie pochwalały jego nałogu, ale nie przejmował się tym. Wsiadł w autobus i zajął miejsce przy oknie obserwując miasto. Ludzie jadący w pojeździe przekrzykiwali się wzajemnie mówiąc o pracy, o wiadomościach z kraju i świata, a także o swoim życiu. Autobus zatrzymał się nieopodal oszklonego budynku mierzącego czterdzieści pięter. Brunet spojrzał w górę, "Reiulf Ramstad". Wszedł przez automatycznie otwierane drzwi podchodząc do recepcji zaczął rozmowę.
- Dzień dobry, zastałem pana Asikainena?
Kobieta siedząca za biurkiem podniosła wzrok i uśmiechnęła się na widok bruneta.
- Jest w swoim biurze - odparła ciepłym głosem. - jak się pan czuje?
Mężczyzna nie cierpiał tego pytania, za każdym razem miał ochotę coś więcej odpowiedzieć ale kończyło się na krótkim - dziękuję, staram się.
Udał się pod drzwi z tabliczką "L. Asikainen - Dyrektor". Zapukał dwa razy i nacisnął klamkę.
Pan Asikainen, mający około pięćdziesięciu lat siedział przy swoim biurku przeglądając pliki kartek porozrzucanych po całym blacie. Pomieszczenie było urządzone w iście biurowym stylu. Jasne ściany, granatowa wykładzina i ciemnobrązowe biurko, za nim okno, które otwierało się na panoramę miasta.
- Dzień dobry - szepnął.
Vegard uniósł wzrok znad papierów, wstał z miejsca poprawiając garnitur i podszedł do mężczyzny podając mu rękę.
- Witaj Matt - przywitał się ściskając dłoń bruneta i objął go.
- Przyszedłem prosić jeszcze o parę dni zwolnienia.
Vegard Asikainen, spojrzał na mężczyznę i z kamienną twarzą wrócił za swoje biurko, wskazując dłonią krzesło.
- Prawdę mówiąc - zaczął niepewnie. - mam już kogoś na pana miejsce.
Matt spojrzał na dyrektora i uśmiechnął się sztucznie.
- Rozumiem, że mnie pan zwalnia?
- Przykro mi.
Brunet wstał z krzesła i opuścił gabinet dyrektora trzaskając drzwiami. Szybkim krokiem przeszedł do swojego biura, spod biurka stojącego przy oknie wyciągnął karton i zaczął pakować swoje rzeczy.
- Co ty robisz? - zareagował Carl wchodząc do pokoju.
- Asikainen mnie zwolnił - odparł spokojnie.
Przyjaciel zmierzył go wzrokiem i pokręcił głową.
- Pogadam z szefem.
- Daj spokój Carl - rzekł prędko. - nie ma o czym - dodał opuszczając pomieszczenie. Wychodząc z budynku ostatni raz spojrzał w górę na nazwę firmy.
Zamówił taksówkę i pojechał prosto do domu, kiedy wysiadł z pojazdu spostrzegł swoją matkę, która stała przed drzwiami.
- Co się stało? - spytała widząc syna.
- Zwolnili mnie - parsknął nerwowo. - coś jeszcze?
Erna nie odpowiedziała nic, tylko zmierzyła syna wzrokiem i z kieszeni swojego płaszcza wyciągnęła list zaadresowany do mężczyzny.
Wdowiec wziął kawałek papieru, otworzył kopertę, ale zanim zaczął czytać jego treść dostrzegł nadawcę listu.
"Kancelaria Adwokacka, Magnus Tollefsen.
ul. Bradsena 307, Tromso."
- Świetnie - powiedział zrezygnowany rzucając karton z rzeczami na ziemię.
- Co się stało? - spytała kobieta łagodnym tonem. - co to za list?
- Rhia chce odebrać mi dziecko.
Blondynka przytknęła dłoń do ust, była w szoku, od samego początku wiedziała, że Rhia nie przepadała za jej synem, nawet wtedy kiedy spotykał się z Emmelie.
Erna popatrzyła na niego z troską, dobrze wiedziała jaka jest dla niego szwagierka i do czego jest zdolna jeśli już coś postanowi.
- Matt musisz jak najprędzej udać się do psychologa - rzekła stanowczo.
- Już ci coś na ten temat powiedziałem - zakończył ostrym tonem i podszedł do wielkich drewnianych drzwi, pchnął je i zniknął w głębi domu.
* * *
- Lilith ja naprawdę nie mam ochoty - wydusiła z siebie brunetka po ciągłych namowach przyjaciółki.
- Daj spokój to tylko kolacja - upierała się dziewczyna. - obiecałaś!
Letty przygryzła dolną wargę i wywróciła oczami wypuszczając powietrze.
- Dobra, zgadzam się.
Dobrze sytuowana blondynka zaczęła radośnie podskakiwać klaszcząc w dłonie. Wyciągnęła telefon ze swojej czarnej skórzanej torebki i umówiła spotkanie przyjaciół.
- Umówiłam was na 19, Einar po ciebie przyjedzie.
- Dzięki - prychnęła.
- To jedziemy na zakupy - szepnęła radośnie pociągając młodą psycholog za sobą.
Dziewczyny biegały po sklepach w galerii City Shopping Centre, jednej z największych w mieście, mierząca trzy poziomy, i ponad setkę sklepów na jednym piętrze.
- A ta? - zaproponowała Lilith pokazując przyjaciółce czerwoną sukienkę z rękawem 3/4 i skórzanym pasem.
- 1,500 koron?! Oszalałaś?! - pokręciła głową uderzając palcem w czoło. - dobrze wiesz, że nie mogę sobie na to pozwolić.
Lilith wywróciła teatralnie oczami i wcisnęła jej do ręki wieszak z materiałem.
- Idź ją przymierz.
- Ale.. - zająknęła się szukając brakującego słowa.
- No już!
Letty bez słowa skierowała się w stronę przymierzalni.
"Łatwo jej mówić, ma wszystko to czego nie mam ja.." - szepnęła do siebie w myślach, ale prędko odrzuciła te uczucie zazdrości.
Nigdy nie miała żalu do losu jak ją potraktował. Starała się czerpać z życia jak najwięcej z myślą, że kiedyś znajdzie szczęście.
Włożyła na siebie sukienkę i przyglądała się swojemu odbiciu. Wyglądała pięknie, czerwony materiał podkreślał jej idealną smukłą sylwetkę, a dekolt dodawał atrakcyjności i odwagi.
- Bierzemy! - wrzasnęła blondynka nie wiadomo skąd znajdując się w ubieralni.
- Lily ja..
- Letty, proszę - westchnęła. - jesteś moją przyjaciółką.
- Ale nie mogę cię naciągać i wykorzystywać.
- Daj spokój!
Dziewczyna wiedziała, że na nic zdadzą się jej komentarze, więc przytaknęła przyjaciółce i zasłoniła kotarę.
Brat Lilith przyjechał punktualnie po dziewczynę, wsiadła do samochodu i pojechali do jednej z najlepszych restauracji – Fjord Restaurant.
Brunetka rozejrzała się po lokalu, ciemnoniebieskie ściany harmonijnie łączyły się z jasnobrązowymi panelami, białe obrusy na stołach dodawały stylu przy starych drewnianych krzesłach. Na jednej ze ścian wisiał wielki obraz orła, a kolorowe żyrandole dopełniały magii tego miejsca.
- Usiądź - szepnął mężczyzna wytrącając dziewczynę z nieobecnego stanu, odsunął krzesło i wyciągnął do niej dłoń.
- Dziękuję.
Einar Novisaren, brat Lilith prowadził już własną firmę, która zajmowała się organizacją imprez, ślubów i innych zabaw okazjonalnych.
Ekscentryczny, uchodzący za snoba dla większości ludzi z, którymi miał okazję się spotykać, dziedzic rodzinnego majątku.
Letty czuła narastające napięcie, które z minuty na minutę stawało się coraz gorsze do zniesienia.
- Denerwujesz się? - spytał blondyn dotykając jej dłoni.
Dziewczyna prędko cofnęła rękę i spuściła wzrok. Z torebki dało się słyszeć stłumiony dźwięk sms-a. Prędko przeszukała małą torbę, szybkim ruchem odblokowała ekran i nacisnęła małą kopertę.
"Proszę o spotkanie. To pilne. Erna Northug."
Kobieta poderwała się z miejsca wrzucając telefon w czarną kopertówkę.
- Coś nie tak? - spytał blondyn.
- Musimy na dziś zakończyć. Przepraszam - odpowiedziała i wybiegła z restauracji zostawiając mężczyznę samego.
Jej boskie *.*
OdpowiedzUsuńBardzo chciałabym już następną część!
Biedny facio! Został sam a ona sobie wybiegła xD
Boże dzisiaj czuję się jakbym była na haju (nie jestem już mówię) xD
Mniejsza czekam na next i zapraszam do mnie dzisiaj albo jutro wstawię rozdział! :D
Rozdział wspaniały! Jak zawsze *♡* Tak bardzo współczuję Mattowi! Nie dość, że został zwolniony, to jeszcze chcą mu zabrać córkę! Jak tak można?! Powinni go zrozumieć! Przecież widać, że facet jest w ciężkiej sytuacji! Ugh!
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że Letty pomoże bohaterowi. Może ona jakoś na niego wpłynie? O ile Matt zgodzi się spotkać z nią, bo on w ogóle nie chce słyszeć o rozmowie z psychologiem...
Czekam na nn i dawaj mi ja szybko! Buziaczki ;***
PS. Jeśli szybciej chciałabyś nadrobić u mnie zaległości, to zapraszam do zakładki "Streszczenie" ^.^
madziula0909
Współczuję Mattowi ogromnie, ale może w końcu weźmie się chłop w garść. Bo popada w depresję, nie ma pracy i nie chce dać sobie pomóc, a to już wystarczy, żeby sąd mógł odebrać mu dziecko ty bardziej, że ktoś z rodziny jest chętny się nim zaopiekować.
OdpowiedzUsuńA co do Letty, to musi naprawdę być zaangażowana w swoją pracę, skoro wystawiła takiego faceta, bo klientka prosiła o spotkanie. Podziwiam, naprawdę.
przepraszam, że tak krótko, ale nie mam za bardzo czasu, a chciałam dać znać, że przeczytałam :) Rozdział jak zwykle bardzo mi się podobał. Nie wiem, ale piszesz tak, ze bardzo lekko i szybko mi się to czyta. Czekam na kolejny i pozdrawiam :*
Bardzo fajnie piszesz, ale też uważam że Matt powinien wziąć się w garść. Obserwuję i zapraszam do mnie - dopiero się rozkręcam, ale będzie pikantnie:)
OdpowiedzUsuńFantazyjna
mysli-bez-cenzury.blogspot.com
Szkoda mi jest Mata, ale w końcu powinien iść do psychologa. Niech pomyśli o Mii.
OdpowiedzUsuńRozdział jest bardzo dobry :)
Pozdrawiam :)
http://zawsze-usmiechniete.blogspot.com/
CO? Już... koniec?
OdpowiedzUsuńSzkoda... Teraz muszę czekać na ciąg dalszy -.-
Czytanie tego opowiadania podczas słuchania ,,Autobiografii" to błąd. Jest mi teraz diabelnie smutno. Bardzo współczuję bohaterom :(
Pozdrawiam i życzę weny,
Sarabeth M.
nie-tylko-yaoi-czlowiek-zyje.blogspot.com
szkoda mi go jak cholera najpierw nieprzyjemne wizyta w urzędzie stanu cywilnego potem zwolnienie z pracy a na końcu jeszcze pismo mówiące o próbie zabrania mu córeczki chyba nigdy tego nie udźwignąć twoo naprawdę nie obejdzie się bezy rozmowy za ze specjalistom całe szczęście że erna zioła zioła wzięła prawy sprawy w twoje twoje swoje ręce przepraszam za błędy i za interpunkcja raczej jej brak bo padł mi laptop i pisze z telefonu raczej mówię do niego a on pisze za mnie:)
OdpowiedzUsuńboze jedyny co ja tu napisalam? wybacz widocznie mowilam do mojego fona niewyraznie
UsuńSpokojnie Kochana, udało mi się dojść do ładu i składu :D
Usuń+ mój telefon też pod tym względem nie chce ze mną współpracować...
Hej, sorki że tak późno komentuję... :(
OdpowiedzUsuńMimo, że jeszcze nie wiem o co chodzi, to czuję że spodoba mi się intryga, którą knują matka Matta i Letty.
Co do szefa, to myślę, że takie zwolnienie z pracy byłoby zaskarżalne w sądzie pracy. ;)
Wogóle Matt to uparty osioł, przecież wizyta u psychologa to nic złego. Lepiej niech się weźmie za siebie, bo serio zabiorą mu dziecko....
A tak na marginesie to świetna przyjaciółka z Lilith. ;)
Pozdrawiam!
Pogonistka
Witam cię.
OdpowiedzUsuńFacet ma przesrane. Nie wiem, czy istnieje potrzeba dodawania czegokolwiek do tego zdania. Podoba mi się postawa Matta. Jest mu niedobrze i sprawia wrażenie człowieka, który zaraz zwymiotuje życiem, ale i w tym samym czasie, umie sobie z tym radzić i wie o tym dobrze.
Życzę ci mnóstwa chęci do pisania i inspiracji. Trzymaj się ciepło!
Czemu on jest taki uparty? Nie radzi sobie, to przecież widać! Naprawdę, chce stracić dziecko?? Zaczynam się o niego martwić, najpierw praca a teraz ten list? Masakra!
OdpowiedzUsuńOn musi się wziąć w garść, nie może tak po prostu topić się w tym bólu. ;/
http://zasnute.blogspot.com/
Rozumiem, że Mattowi jest ciężko. W końcu stracił pracę... No ale niech się weźmie w garść, bo inaczej zabiorą mu córkę! Ciężka sytuacja to jedno, ale niech się pozbiera bo inaczej całe jego życie legnie w gruzach (poniekąd już legło, ale niech zacznie je odbudowywać) Niech w końcu zrozumie, że wizyta u psychologa to nic strasznego...
OdpowiedzUsuńCzekam na ciąg dalszy. Pozdrawiam :)
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńbuuu, czemuu? :<
UsuńJej, wreszcie nadrobiłam! :) Blog bardzo zaintrygował mnie już po przeczytaniu opisu i opisów bohaterów. Zaczęłam czytać już kilka dni temu, jednak dopiero dzisiaj udało mi się skończyć. ;)
OdpowiedzUsuńPrzedstawiasz tutaj historię, która naprawdę momentami chwyta za serducho. Chyba najbardziej współczuję małej Mii- straciła matkę i nie rozumie, dlaczego Emmelie nie wróci. Aż żal czytać normalnie... Widać, że Matt sobie nie radzi. Najpierw praca, a później ten list. Musi się wreszcie wziąć w garść, mimo że nie jest łatwo. Jeśli nie chce stracić córki, to powinien zgodzić się na propozycję matki. Letty na pewno mu pomoże.
Ugh... Jak ja nie lubię takich osób jak Lily. Sama chodzę do klasy z taką dziewczyną i naprawdę jest wkurzająca. Ale podoba mi się to, że Letty nie załamuje się, iż nie ma takiej kasy jak przyjaciółka. Natomiast te spotkanie z bratem Lily niezbyt mi się spodobało i dzięki Bogu za Ernę! :D
Historia jest pisana ciekawym językiem, a błędów żadnych nie zauważyłam. Może jakaś literówka, ale to nic wielkiego. Masz bardzo oryginalny pomysł, bo teraz każdy pisze albo fanfiction o One Direction i Harrym Potterze albo o wampirach pokroju Zmierzchu. Dobrze, że akcja nie dzieje się tak szybko, bo to działa tylko na niekorzyść opowiadania.
I jeszcze bardzo chciałam podziękować za komentarz u mnie. Każdy nowy czytelnik dodaje wiary, że jest dla kogo pisać i komuś naprawdę podoba się to, co piszemy. Zapewne też tak masz. :) Więc jeszcze raz dziękuję! :)
Pozdrawiam cieplutko w te zimowe dni i życzę weny oraz czasu na kolejne rozdziały, Ewelynn. :)
No dobra piszę komentarz po raz już trzeci chyba, z góry przepraszam za błędy, ale coż, mój telefon to jednak nie najlepsze urządzenie... W ogóle przpraszam, że dopieri teraz, ale najpierw milczał blogger, potem nie miałam dostępu do laptopa, a wczoraj, zanim zdążyłam wejść tutaj, czytałam książkę i zasnęłam... No więc jestem teraz, przepraszam i zamierzam porządnie skomentować ;)
OdpowiedzUsuńMatt jest teraz w okropnej sytuacji. Jego żona zginęła, problemy z pracą... Ale powinien się ogarnąć i choćby udać do tego psychologa, na pewno chociaż trochę by mu pomogło! Przecież to nie koniec życia, a w dodatku jego córka też potrzebuje jakiejś opieki. Powinien to zrobić przynajmniej dla niej... Choć to może nie jest łatwe... Ale wierzę, iż jego kochanej matce uda się mu jakoś pomóc i sprowadzić jeszcze na tą "dobrą ścieżkę" :)
Nie mam pojęcia, czy jest jeszcze jakiś sens w wypisywaniu tu, że to wszysto ogromnie mi się podoba, że jest niesamowicie napisane i że wzbudza pidziw, a ty jesteś bardzo, bardzo utalentowana, bo to wszystko raczej już i tak wiesz :)
Więc na koniec postawię tylko to jedno zdanie, które, mam nadzieję, przekaże to wszystko, a nawet i jeszcze więcej, na raz - Z WIELKĄ NIECIERPLIWOŚCIĄ CZEKAM NA NASTĘPNY ROZDZIAŁ! :)
I mam nadzieję, że tym razem zepsuty telefon ani nieogarnięty blogger już mi w przeczytaniu i skomentownaiu nie przeszkodzi ;)
Pozdrawiam serdeczie i życzę morza weny oraz wolnego czasu na pusanie! :)
PS.: Choć moje umiejętności pusarskie nie są może na najwyžszym poziomie, chciałabym zaprosić Cie na mojego bloga z opowiadaniem - arrowtales.blogspot.com - byłoby mi bardzo miło, gdybyś zdecydpwała się zaglądnąć :3
Witam. Nominowałam Cię do Libster Awards. Więcej informacji znajdziesz tutaj: nie-tylko-yaoi-czlowiek-zyje.blogspot.com
OdpowiedzUsuńPoczątek był bardzo smutny.. No i Rhia.. jak ona może?!
OdpowiedzUsuńA randka Letici, nie wypaliła i bardzo dobrze,jakoś brat jej przyjaciółki nie przypadł mi do gustu!
Idę do ostatniego, już niesttey rozdziału!
Jak zwykle czytałam ten rozdział z zapartym tchem. Początek co prawda był smutny i nieco mi się to udzieliło, ale z czasem jakoś się rozpogodziłam. Jestem chyba jedną z wielu osób, które cieszą się z niewypału randki Letty. Moim zdaniem ten facet jakoś.. no nie był dla niej. Idę czytać dalej :)
OdpowiedzUsuń