czwartek, 19 lutego 2015

ROZDZIAŁ ÓSMY



     Cmentarz graniczył z terenem kościoła.
Stał nad grobem w milczeniu pozwalając na to, aby padający śnieg zasypał jego głowę i ramiona.
Wpatrywał się w marmurowy grób z tablicą, na której widniało imię i nazwisko ukochanej małżonki.
Od jej pogrzebu minął miesiąc. Przyszedł tu pierwszy raz od tego feralnego dnia. Zapalił znicz i przyniósł świeże kwiaty dokładając je do ułożonych bukietów od ludzi, którzy w tamtym dniu przyszli pożegnać Emmelie.
Za plecami usłyszał kroki. Zamknął oczy i tak jak oczekiwał, zbliżyły się. Ale on nie zmienił swojej pozycji.
- Chłopcze - dosłyszał za plecami. - mogę ci jakoś pomóc?
Odwrócił się w stronę szepczącego do niego głosu. Za jego plecami stał niewysoki mężczyzna odziany w długi czarny płaszcz, na głowie miał założony fioletowy biret, a pod szyją można było dostrzec zdobioną haftem koloratkę.
- Nie - odparł smutno wbijając wzrok w grób kobiety, którą kochał całym sercem.
Ksiądz ukłonił się i oddalił wchodząc do kościoła przez jego wielkie szerokie drzwi.
Mężczyzna nawet na minutę nie zmienił miejsca, mógł stać tak przez kilka godzin.
Cierpiał, nie czuł się już tak pewnie. Naprawdę wierzył w to, że jego życie, marzenia i wszystko inne skończyło się wraz ze śmiercią Emy.
W tym momencie pragnął jedynie ukryć się z dala od wszystkiego, a najlepiej otoczyć się wielkimi murami, do których nikt nie będzie miał dostępu.
Ale był jeden szczegół. Ten szczegół miał na imię Mia.
Przetarł wierzchem dłoni mokre oczy i wypuścił powietrze z płuc.
- Nie jestem dobrym ojcem Emmelie - szepnął w głuchą ciszę. - nie mogę poradzić sobie z wychowaniem Mii, a bez ciebie nic nie jest takie same.
- Matt - szepnęła kobieta, która zjawiła się nagle za plecami mężczyzny. - wróć już do domu.
Brunet odwrócił się w jej stronę i uważnie przyjrzał.
Jej twarz była blada uwydatniająca już parę zmarszczek a cienie pod oczami wskazywały na zmęczenie, które starała się zakryć warstwą pudru, ale mężczyzna i tak je widział.
Jej jasne włosy przeplatały się powoli z siwymi pasmami.
- Już idę mamo - odezwał się podchodząc do niej.
Objął ją silnym ramieniem przyciągając delikatnie. Wydawała się być taka krucha.
Przez te wszystkie problemy zdawało się, że kobiecie przybyło parę lat.
Oboje opuścili cmentarz i wsiedli w starego czerwonego Forda Taunusa. Przejechali przez centrum miasta wzdłuż ulicy Universitetsgata, następnie skręcili w Karla Johansa i kierowali się bezpośrednio do domu.
- Musimy porozmawiać - odezwała się Erna nie spuszczając wzroku z drogi. - to ważne.
- Co może być takiego ważnego, co? - odparł. - wizyta u psychologa?
Erna umilkła i wrzuciła bieg.
- Dzwoniła Rhia - wypowiedziała ledwo dosłyszalnie wierząc, że tego nie usłyszał.
- Co? - zdziwił się. - po co?
Matka zaparkowała samochód pod domem ale zanim wysiadła spojrzała na syna ze smutkiem w oczach.
- Nie wiesz? Przyjechała po Mię - powiedziała, a jej słowa zdały odbić się echem w wypełnionym ciszą pojeździe.
Mężczyzna wpatrywał się przed siebie jakby usiłował znaleźć odpowiedź wypisaną gdzieś na szybie.
- Nie oddam córki - szepnął po chwili. - nie zabierze mi jej.
- Jak na razie to jesteś na dobrej drodze - skarciła go mama wysiadając z auta.
- O co ci chodzi?
- Matt! - krzyknęła gdyż nie mogła znieść już zachowania bruneta. - musisz w końcu wziąć się w garść, znaleźć pracę, iść do...
- Zapomnij - wtrącił jej. - nie mam zamiaru poddawać się żadnej terapii bo nie jestem chory.
- Ludzie chodzący do psychologa nie są chorzy mój drogi - oznajmiła ale wiedziała, że syn i tak puści jej uwagę mimo uszu. - zastanów się nad tym - zakończyła wchodząc po schodkach do drzwi białego domu.
Oparł się o samochód a w głowie szumiały mu słowa matki.
- Może ma rację - szepnął sam do siebie. - ale nie dam rady.
Na podjeździe jego domu zatrzymała się taksówka i wysiadła z niej wysoka, elegancka kobieta, która pewnym krokiem przeszła niedużą odległość jaka dzieliła ją z mężczyzną.
- Czym zawdzięczam ci tą miłą wizytę? - prychnął chowając ręce do kieszeni.
Wiedział, że tak się nie robi bo świadczy to o kulturze osobistej, a właściwie jej braku, ale jak podpowiadało Savoir vivre – są drobne wyjątki. Można trzymać ręce w płaszczu.
Pan Inteligenty.
- Nie dostałeś mojego listu? - spytała poprawiając długi biały szalik zakończony frędzelkami.
- Dostałem, ale nie oddam ci dziecka - skomentował nie ruszając się z miejsca.
Rhia zmierzyła go uważnie wzrokiem i wykrzywiła usta. Nigdy nie potrafiła zrozumieć swojej siostry Emmelie, dlaczego akurat wybrała Matta. Ona sama jednak nigdy nie przepadała za szwagrem, i tak pozostało do dzisiaj. Tylko dlaczego zaczęła interesować się Mią dopiero teraz? To zastanawiało Matta najbardziej.
- To się jeszcze okaże.
- Masz jeszcze coś ważnego do przekazania? - spytał symulując ziewanie.
- Nie.
Odepchnął się rękoma otrzepując płaszcz z białego puchu. Uniósł w górę rękę i pomachał jej.
- To pa - powiedział lekceważąco i zniknął za drzwiami swojego domu.
Rozebrał się i odwiesił odzież na wieszak, który przykręcony był do stojącej w przedpokoju komody.
Udał się do kuchni i postawił czajnik na gaz.
Przyglądała mu się siedząca na krześle blondynka.
- Co? - spytał rozkładając ręce.
Mama jednak dłużej mogła udawać i wybuchnęła głośnym śmiechem.
- Musiałbyś widzieć jej minę kiedy ją zostawiłeś - rzuciła radośnie.
Brunet mimowolnie uśmiechnął się, jednak żal jaki wypełniał jego serce był zbyt duży. Żyjesz dalej, ale już się nie prostujesz, uśmiechasz się, ale nigdy oczami.
- Brakuje mi tego jak się uśmiechasz kochanie - wyszeptała matka.
- Wiem mamo - odetchnął opuszczając wzrok. - ale mój uśmiech odszedł z dniem śmierci Emmelie.
Erna spojrzała na zegarek, który wisiał nad kuchenką gazową. Odchrząknęła i wskazała palcem na tykający przedmiot.
- Odbierzesz Mię z przedszkola?
Matt skinął głową wrzucając do czerwonego kubka saszetkę herbaty i zalał ją gorącą wodą po czym postawił parujący trunek przed kobietą.
On sam starał się udawać, że nic się nie zdarzyło, rozpaczliwie szukając cienia normalności, ale bez skutku. Wszystko wydawało się zupełnie inne. Nie trochę inne, ale całkowicie.
Jedzenie już nie będzie smakowało tak samo, powietrze będzie miało nieco inny zapach, a kolory będą zdawały się bledsze.
Głuchą ciszę przerwał dźwięk stłumionego telefonu. Mężczyzna poderwał się z krzesła i prędko odszukał aparat w kieszeni swojego płaszcza.
- Słucham? - odezwał się nie patrząc na nadawcę połączenia.
- Dzwonię z firmy Reiulf Ramstad - usłyszał znajomy głos sekretarki. - miałby pan chwilę?
- Proszę mówić.
- Pan Asikainen chciałby się z panem spotkać jutro o 10 - mówiła niczym automatyczna sekretarka. - pilnie.
- Dobrze, będę - odparł prędko. - do widzenia - pożegnał się nie dopuszczając kobiety do głosu.
Narzucił na siebie czarny materiał i spoglądnął w stronę matki.
Widział jej twarzy ból, który sprawiał jej na swoje własne życzenie. Podziwiał ją za to, że nigdy się nie poddawała, nawet wtedy kiedy jego ojciec zostawił ich kiedy kobieta była z nim w ciąży. Zawsze dążyła do wyznaczonych sobie celów.
- Dzwonili z Reiulf Ramstad - zaczął. - mam się tam stawić jutro, Asikainen chce ze mną rozmawiać.
- To chyba dobrze? - kobieta uśmiechnęła się.
Mężczyzna pokiwał głową i opuścił dom. Erna wyciągnęła z kieszeni spodni komórkę i wybrała numer.
- Pierwszy punkt idzie w dobrym kierunku - odezwała się.
- Ciesze się - szepnął kobiecy głos.
Blondynka rozłączyła się i zabrała za przyrządzanie obiadu. Starannie kroiła warzywa w kosteczkę doprawiając co jakiś czas bulgoczącą w garze zupę.
Matt zamówił taksówkę ale zanim pojechał do przedszkola, w którym przebywała jego córka udał się do sklepu z zabawkami. Na ogromnych regałach prawie uginających się od pluszowych misiów, lalek i innych dziecięcych artykułów znalazł tą jedną wymarzoną zabawkę.
"Powinno jej się spodobać" - szepnął w myślach.
Wziął pod pachę wielkiego pluszowego niedźwiedzia w kolorze pudrowego różu, a właściwie panią niedźwiedzicę – pluszak miał na sobie błękitną sukienkę i mały kapelusik zdobiony piękną białą lilią. Zapłacił za zabawkę i opuścił sklep.
Wsiadł w pojazd i podając adres kierowca odpalił auto i ruszył z miejsca. Mężczyzna po zakończonym kursie zapłacił kierowcy i wysiadł z auta stając pod zielono białym budynkiem. Wszedł po schodach wycierając buty i czyszcząc swój czarny płaszcz. Zaglądnął do jednej z sal, w której bawiły się dzieci.
- Mia - zawołał dziewczynkę, która układała coś z kloców razem z młodą przedszkolanką.
Dziewczynka na widok taty poderwała się z miejsca i pobiegła do niego wyciągając pulchne rączki.
Mężczyzna posadził pluszowego misia przy ścianie i mocno objął swoją córkę. Była dla niego najważniejsza na świecie, była całym jego życiem.
- Miło pana widzieć - odezwała się kobieta, która znalazła się przy nich.
Brunet uniósł wzrok w kierunku jej głosu gdyż wydawał się mu znajomy, już go kiedyś słyszał.
- Pani przedszkolanka, pani barmanka i pani, która o mało co mnie nie przejechała - zaczął wyliczać.
- Ostatnie zdanie mógł pan zatrzymać dla siebie - oburzyła się dziewczyna.
"Co za cham" - pomyślała i posłała mu jeden z najsłodszych swoich uśmiechów.
- Kochanie idź po swoje rzeczy - ponaglił dziewczynkę. - Mia nie sprawia problemów? - spytał podnosząc się na nogi kiedy zostali sami.
- Nie - odparła prędko. - jest naprawdę grzeczna, tylko trochę cicha.
Mężczyzna przetarł twarz i podpierając się rękoma pod boki szepnął do stojącej parę kroków od niego dziewczyny.
- Wie pani.. - odetchnął, gdyż każde wspomnienie na temat wypadku sprawiało mu ból w sercu. - Moja żona zginęła w wypadku, Mia jeszcze nie do końca to rozumie..
"Jestem na dobrej drodze" - pomyślała.
- Przykro mi - odezwała się opuszczając głowę. - byłoby dobrze gdyby zaprowadził pan Mię do psychologa dzieci w jej wieku..
- Nie - przerwał jej. - radzimy sobie świetnie - zakończył czując same kłamstwo w tym co powiedział.
Ubrał malutką dziewczynkę i bez słowa opuścił przedszkole. Dzisiejsze popołudnie nie było tak zimne jak to zwykle bywało przez ostatnie zimy, więc postanowił pójść do domu pieszo.
Przeszli przez park, w którym dzieci ze swoimi rodzicami lepili bałwana i rzucali się śnieżkami. On jednak wiedział, że jego rodzina już nigdy nie będzie kompletna i to bolało go najbardziej.

Późnym wieczorem brunetka przyjechała pod dom rodziny Northug, bo brunet podczas ubierania córeczki zgubił w placówce portfel z dokumentami.
Zapukała do drzwi czekając aż ktoś otworzy.
Śnieg padał coraz to mocniej zasypując ślady, których narobiła idąc z samochodu do drzwi domu.
Przytupywała z nogi na nogę pocierając przy tym i ręce chuchając na nie chcąc choć trochę je ogrzać.
Wiedziała, że nie powinna tego robić ale odważyła się, nacisnęła klamkę i otworzyła szeroko drzwi wchodząc do środka domu.
Już od progu uderzył ją smutek i rozpacz oraz głucha cisza panująca w całym domu.
Na ścianach wisiały rodzinne zdjęcia i kolorowe rysunki pięcioletniej dziewczynki.
- Halo? Jest ktoś w domu? - szepnęła rozglądając się.
W kuchni znajdującej się parę metrów od wejścia na piętro tliło się słabe światło.
Letty nabrała powietrza w płuca i wypuściła je robiąc kilka kroków.
Pchnęła białe kuchenne drzwi ale widok jaki tam zastała sprawił, że zaczęła nerwowo oddychać.

19 komentarzy:

  1. Aww, piękne zakończenie... Ciekawe, co było za tymi drzwiami!
    Babo niedobra, dawaj następny rozdział i zmieniaj ten szablon, błagaam. Wiesz, jak ciężko to czytać?! ;(
    Życzę Tobie mnóstwa weny :3
    Serdecznie pozdrawiam,
    Sarabeth M.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie wiem co mam powiedzieć... myślę, że upór Matta powoli zacznie słabnąć. Niewiele, ale zaczyna.. w końcu przemknęło mu przez myśl, że matka może mieć rację. Spodobało mi się to jak potraktował Rhię. Chamstwo za chamstwo. ;) Widoczne są też zmiany w stosunku do Mii..
    Strasznie zaintrygowałaś mnie zakończeniem..ciekawe co takiego zobaczyła...
    Czekam z niecierpliwością na następny rozdział! :)

    Pozdrawiam! :)
    Pogonistka

    OdpowiedzUsuń
  3. Hejo! :3 Rozdział bardzo mi się podobał! :D Smutno się czytało, jak Matt był na grobie Emily. Naprawdę jest mi go żal :(
    Hehe. Uśmiech pojawił się na mojej twarzy, jak bohater potraktował Rhię! Jeden z najlepszych momentów! :D
    Hmm... Coś czuję, że Matt niedługo się podda i zdecyduje się pójść do psychologa. Takie mam wrażenie. Na przykład to jego zachowanie... Myślę, że się na to zdecyduje, bo tak nie może być!
    Czekam na nn i w wolnej chwili zapraszam do mnie (: Pozdrawiam! :***
    madziula0909

    OdpowiedzUsuń
  4. Cześć.
    Nie wiem, co powiedzieć. Bardzo mi się podobało, bardzo bardzo. Troszkę smutne, ale przecież raczej po śmierci bliskiej osoby nie ma wesoło. Tak jak powyżej, uważam, ze dobrze się odpłacił tej jędzy. Po co po śmierci jego żony była mu potrzebna Mia? Dziwne to troszkę, ale no. Zrozumiem każdy Twój wybór.
    Pozdrawiam i zapraszam do siebie; za-gu-bio-na.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Cześć.
    Nie wiem, co powiedzieć. Bardzo mi się podobało, bardzo bardzo. Troszkę smutne, ale przecież raczej po śmierci bliskiej osoby nie ma wesoło. Tak jak powyżej, uważam, ze dobrze się odpłacił tej jędzy. Po co po śmierci jego żony była mu potrzebna Mia? Dziwne to troszkę, ale no. Zrozumiem każdy Twój wybór.
    Pozdrawiam i zapraszam do siebie; za-gu-bio-na.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Widzę nowy szablon i pierwsze co mi się nasuwa na myśl to: nie pasuje. Może to wyłącznie moje odczucie, jednak kolorystyka za nic mi nie pasuje mi do treści twojego opowiadania. Nie mówię, że szablon jest brzydki - bo nie jest. Po prostu wydaje mi się, że ciemniejsze kolory wpasowałyby się z tą smutną historią. Albo ciemniejszy, albo bardziej w biel. Mniej radosna kolorystyka... Wiem, że marudzę ale tak mam. Zawsze zwracam uwagę na szablon. :)
    Co do treści rozdziału to zgodzę się z poprzedniczkami, że Matt perfekcyjnie chamsko potraktował Rhie. Dobrze jej tak! Plus czekam na moment, w którym Matt zgodzi się na wizytę u psychologa. No i oczywiście końcówka niesamowicie intrygująca! Co Letty tam zobaczyła? Już wyobraziłam sobie najgorsze z możliwości - tak mam.
    Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miałam nadzieję, że kolorystyka będzie inna ale cóż... musze napisac o zmiane kolorów :) bo sama twierdzę, ze jest za jasno...

      Usuń
  7. Hej! ;)
    Fajny rozdział, z chęcią i oczekiwaniem na niego czekałam! ;))
    Co uknuła matka Matta? Trapi mnie to strasznie! ;D
    Kurcze, skończyłaś w takim momencie, że szaleję z niepewności... Co mogło ją tak przerazić...?! Niedomyte garczki czy Matt coś sobie zrobił? Nie, nie chcę o tym myśleć... Wyobraźnia podaje najgorsze obrazy...! Szybko dodawaj kolejny rozdział. :))
    Pod żadnym pozorem Rhia nie może zabrać Mattowi Mii! Jeśli tak się stanie to składam petycję! :D
    Oceanu weny,
    ~Rebecca~

    OdpowiedzUsuń
  8. świetne!
    i muzyka i opowiadanie, pisz wiecej!

    OdpowiedzUsuń
  9. cos mi sie zfaje, ze jeszcze troche i matt faktycznue skorzysta z pomocy specjalisty, zaczyna do niego docuerac, ze jak tak dalej pojdzie to straci jeszcze coreczke.
    Letty do niego przyszla? Hmm ciekawe co zobaczyla za tymi kuchennymi drzwiami?
    Pozdrawiam serdecznie i przepraszam za opoznienia

    OdpowiedzUsuń
  10. Rozdział trochę smutny, zresztą jak reszta, ale podoba mi się! :) Czytało się szybko i lekko, jednak natrafiłam na kilka błędów, ale to drobne literówki. ;) Matt zapiera się nogami i rękami przed pójściem do psychologa... Ale z niego głupek! :D Powinien to zrobić, chociażby ze względu na Mię. Miło, że zrobił jej taki "mały" prezent. Ugh... Jak ja nie lubię Rhii- kobieta działa mi na nerwy, a w dodatku chce zabrać Mię. :C Wredna z niej baba.
    Wspaniałe zakończenie! :) Jestem bardzo ciekawa, co dziewczyna zastała za tymi drzwiami. Moja wyobraźnia podsuwa mi wiele obrazów, ale okaże się w następnym rozdziale, która wersja jest prawdziwa. ;)
    Mam jednak nadzieję, że mężczyzna się ogarnie i Letty pomoże mu w końcu. Pozdrawiam cieplutko i życzę dużo weny. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A tak odchodząc trochę od tematu, bardzo pasuje mi tu piosenka Danity Kane- Stay With Me, a szczególnie refren. Słucham jej na okrągło, czytając Twoje opowiadanie. :)

      Usuń
    2. Dzięki za podesłanie tytułu :) piosenka będzie na trackliście! ;)
      Jest przepiękna i pasuje w historię :)
      Dziękuję jeszcze raz:*

      Usuń
  11. Droga Autorko, zapewne słyszałaś o zmianie polityki Bloggera? Od 23. marca ma nastąpić zmiana. Nie wiem, czy Twój blog stanie się prywatny, zatem na wszelki wypadek dodaję mój adres e-mail, abyś mogła mnie zaprosić (bardzo lubię tę historię i chcę ją czytać dalej):
    sarabeth.debeth.denis@gmail.com

    OdpowiedzUsuń
  12. blog dodany do "Katalogu Euforia"

    OdpowiedzUsuń
  13. Pozwolisz, że teraz ponarzekam trochę na Matta. Niby nie chce oddawać córki ciotce, ale póki co w ogóle nie stara się, żeby jakoś ją zatrzymać. Wątpię, żeby sąd obchodziło to, że facet nie potrafi sobie poradzić z tym wszystkim. Będzie miał na uwadze przede wszystkim dobro dziecka, a jak widzimy, biedna Mia sama jest zdezorientowana i nie wie, czemu tatuś zachowuje się tak a nie inaczej. I moim zdaniem jak tak dalej pójdzie i zabiorą mu dziecko, to on jeszcze bardziej się stoczy. Już stracił pracę, ma problemy z alkoholem i nie może wiecznie liczyć na to, że Erna wszystkim się za niego zajmie. I nadal twierdzi że nie potrzebuje niczyjej pomocy...Jeśli to nie są powody, to ja nie wiem, co musiało by się stać, żeby rzeczywiście pomyślał nad psychologiem. Może jak już naprawdę zabiorą mu córkę, to się ocknie? Tylko oby wtedy nie było już za późno...
    Miałam o tym nie wspominać, bo wiem, że to chamskie z mojej strony, ale podobnie jak ty, tak i ja wyznaję zasadę "czytanie za czytanie" gdyż nie mam już czasu czytać blogów, których autorki nie czytają mojego a uważam, że tak jest sprawiedliwie. Reklamę swojego bloga zostawiałam u ciebie już prawie dwa miesiące temu, ale nadal nie otrzymałam żadnego komentarza. Bardzo proszę, żebyś w miarę możliwości powiadomiła mnie, kiedy i czy w ogóle mam spodziewać się twoich odwiedzin.
    Pozdrawiam!
    http://moj-prywatny-pamietnik.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam, ale ostatnio miałam nawał pracy i nadrobię zaległości dziś i jutro :)
      Wybacz, moja nieobecność obiecuje poprawę! :*

      Usuń
  14. Nareszcie! Jestem na bierząco! Juhu! :D
    Zacznijmy od tego, że Matt to dobry facet i napewno weźmie się w garść aby nie ranić więcej córeczki.
    Zaglądając kilka rozdziałów wstecz - ciekawa jestem miny tego blondyna, gdy Letta zostawiła go praktycznie na samym początku ich randki.
    Ciotka Mii jest wyjątkową kobietą, ale w tym mniej pozytywnym sensie. Wyjątkowo chamska i przebiegła baba i pewnie jeszcze nie raz zajdzie mi za skórę.
    Sama dziewczynka jest pewnie bardzo zagubiona w tej całej sytuacji i zapewne nie zdaje sobie nawet sprawy z tego co się dzieje, ale życzę im szczęśliwego zakończenia tej histori i kto wie, może nasz Matt znajdzie drugą miłość? :D
    Pozdrawiam i przepraszam za kategorycznie długą nieobecność. :C
    http://krainanovitas.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  15. Uff.. Nareszcie mam czas, żeby tu zajrzeć i kontynuować swoją przygodę z tym blogiem. Ciotka Mii to wyjątkowo wredna baba, ale jeśli Matt nie weźmie się w garść, to będzie jej dawał pole do popisu, bo przecież sąd nie będzie patrzył na jej charakter, tylko na dobro Mii, a w tym przypadku jeśli główny bohater nie weźmie się w garść - żmija ukąsi go raz a dobrze. Idę nadrabiać dalej :)

    OdpowiedzUsuń