piątek, 19 grudnia 2014

ROZDZIAŁ DRUGI



          Brunet otworzył oczy i niechętnie podniósł się z łóżka.
Dziś czekał go najgorszy dzień w jego życiu - pogrzeb Emmelie.
Wyciągnął z szafy czarny garnitur i ciemnoszarą koszulę.
Drzwi do jego pokoju uchyliły się i stanęła w nich Mia.
Blondyneczka trzymała w rączkach pluszowego misia a jej buzia była już mokra od łez.
- Tatusiu.. - wyszeptała.
Mężczyzna podszedł do niej i wziął drobną córeczkę na ręce i przytulił ją do piersi.
- Nie płacz skarbie - pocieszał ją, chociaż sam czuł, że jego oczy wypełniają łzy.
Do pokoju bruneta weszła Erna.
Kobieta ubrana była w czarną marynarkę i czarne spodnie.
Przez krótką chwilę obserwowała syna i wnuczkę.
Odpowiedzialność za małą Mię spadła na niego.
Czuła, że musi mu pomóc odbić się, pogodzić ze stratą małżonki, i w wychowaniu dziecka.
Starała się namówić go również na wizytę u psychologa, która w takim przypadku była niezbędna, ale za każdym razem kiedy próbowała poruszać ten temat, mężczyzna opuszczał dom trzaskając drzwiami.
- Mia chodź do babci - szepnęła. - ubierzemy się.
Matt kiwnął tylko głową nic nie mówiąc.
Włożył na siebie garnitur i przez chwilę wpatrywał się w swoje odbicie w lustrze.
Już nie widział tam silnego mężczyzny jakim był kiedyś.
Widział pustkę.
Pustkę, która wypełniała jego serce, jego całego.
Jego roześmiane niegdyś oczy były czerwone od wylewanych łez.
Nie dbał o to żeby je powstrzymywać, ból był zbyt świeży.
Nie wstydził się łez, utwierdzał się w zdaniu, że dla prawdziwego mężczyzy łzy nie są powodem to upokorzenia.
Łzy to sposób na radzenie sobie z problemami.
Czasami trzeba wypłakać wszystkie łzy, by zrobić miejsce dla samego uśmiechu.
- Matt - zaczęła blondynka wchodząc do pokoju - uważam, że Mia nie powinna iść.
- Co?
- Ona ma pięć lat.
Brunet zmierzył starszą kobietę wzrokiem i usiadł na fotelu który stał przy szafie.
"Może mama ma rację?" - pomyślał. - "a może jednak powinna iść.." - bił się z myślami.
- Kochany, Mia już wystarczająco dużo przeżyła, nie narażaj jej na więcej bólu.
- Dobrze mamo - rzekł uderzając rękoma w uda. - zaprowadzę ją do przedszkola.
Podniósł się z miejsca i opuścił sypialnię, udając się do malutkiego różowego pokoju dziewczynki.
- Mia skarbie - zaczął - pójdziesz do przedszkola, dobrze?
- A muszę? - wyszeptała.
Mężczyzna patrzył na nią w milczeniu.
- Tak będzie lepiej kochanie - wtrąciła Erna pojawiając się w dziecięcym pokoju.
Dziewczynka pokiwała głową pociągając nosem.

Erna zamówiła taksówkę a kiedy auto podjechało pod dom, trójka opuściła mieszkanie.
- Zaprowadzę Mię do przedszkola - szepnęła Erna. - a ty jedź już i spotkamy się na miejscu.
- Dobrze.
Mężczyzna wsiadł do samochodu i zapiął pas.
Od czasu wypadku starał się nie poruszać środkami transportu gdyż nadal odczuwał strach wsiadając do pojazdu.
- Dokąd? - spytał chłopak.
- Na cmentarz.
Kierowca wrzucił bieg i ruszył.
Matt milczał wsłuchując się w słowa piosenki lecącej z radia.
Zaczął nucić melodię.
"Czy znałabyś moje imię, gdybym zobaczył Cię w Niebie?
Czy byłoby tak samo, gdybym zobaczył Cię w Niebie?
Muszę być silny i iść dalej.."
Zamknął oczy - wspomnienia wracały.
Uśmiech Emmelie, jej oczy, i kręcone włosy delikatnie opadające na ramiona.
Deszcz, oślepiające światła, seria zgrzytów i trzasków gniecionej blachy samochodu.
Jej przeraźliwy krzyk.
- Jesteśmy na miejscu - powiedział kierowca wyrywając mężczyznę z nieobecnego stanu. - 30 koron.
Matt zapłacił za kurs i wysiadł z auta.
Przeszedł przez bramę cmentarza i skierował się do malutkiej kaplicy w której na zawsze pożegna Emmelie.
- Witaj Matt - odezwała się pani Saran, teściowa chłopaka. - czekaliśmy na ciebie.
Mężczyzna spojrzał na kobietę i nic nie mówiąc objął ją.

***

Leticia Gartland, młoda i urocza studentka psychologii, pobierała nauki u najlepszego lekarza w mieście - Andersa Hansena.
Praktykowała zawód w jednym z prywatnych przedszkoli.
Bacznie przyglądała się wszystkim dzieciom, ale jej wzrok przykuła dziewczynka, która odstawała od grupy.
Siedziała sama w kąciku sali z niebieską kredką w rączce.
Młoda dziewczyna podeszła do blondyneczki i kucnęła przy stoliku.
- Cześć - zaczęła łagodnie. - powiesz mi jak masz na imię?
- Mia - odparła dziewczynka nie przestawiając rysować.
Letty uśmiechnęła się.
- Masz bardzo ładne imię.
Blondyneczka spojrzała na nią a na jej buzi pojawił się delikatny uśmiech.
Letty dostrzegła w oczach dziecka łzy, cierpiało z jakiegoś powodu.
Tylko jakiego?
Wiedziała jedno, że musi pomóc malutkiej dziewczynce.
Brunetka usiadła wygodnie i przyciągnęła nogi do klatki piersiowej.
- A powiesz mi co rysujesz? - toczyła dalej rozmowę.
Mia nie odwracając wzroku od kartki papieru odpowiedziała.
- Moją mamusię - wychlipywała. - jest teraz aniołkiem i patrzy na mnie z góry.
Dziewczyna nie bardzo rozumiała, co mała dziewczynka ma na myśli.
Czytała w gazecie o wypadku młodego małżeństwa i o śmierci kobiety, ale nie dopuszczała do siebie myśli, że może być to właśnie ta rodzina.
- Mia - usłyszała męski głos.
Dziewczynka spojrzała na właściciela głosu i pognała prędko w stronę z którego dochodził.
Leticia podniosła się z ziemi.
Mężczyzna przytulał drobną dziewczynkę, która w rączce trzymała rysunek swojej mamy.
- Co tam masz? - spytał brunet.
- Namalowałam mamusię - rzekła pokazując tacie kartkę papieru.
Mężczyznę zapiekły oczy, ale prędko je otarł gdyż zauważył, że przygląda mu się brunetka.
Z wieszaka zdjął małą różową kurteczkę i zaczął ubierać blondynkę.
- Mia to bardzo miła dziewczynka - rzekła spokojnie. - ale nie bawi się z innymi dziećmi..
- Przeżywamy teraz ciężki okres - odparł prędko.
- Jeśli mogę jakoś pomóc to..
- Nie - przerwał jej. - nie potrzebujemy pomocy.
Letty skinęła głową ale nie spuszczała z oczu odchodzącego bruneta. Coś podpowiadało jej, że nie może tego tak zostawić.
W głębi serca wiedziała, że coś gryzie tego mężczyznę, tylko co..?
Ale psycholodzy już tak mają, to intuicja.
Potrafią po najmniejszym szczególe dostrzec problem.
Widzą to w oczach.
Po skończonej pracy dziewczyna wróciła do swojego mieszkania, które mieściło się w nowym budownictwie w centrum Oslo.
Weszła po schodach na czwarte piętro i udała się pod drzwi mieszkania. Przekręciła dwukrotnie kluczem, i pchnęła jasnobrązowe drzwi.
Rzuciła torebkę na kanapę w salonie i odsłuchała wiadomości z automatycznej sekretarki.
Dzwonił dziekan, z informacją o zmianie godzin zajęć, jej przyjaciółka z informacją, że wychodzi za mąż, ale ostatnia wiadomość jaką odsłuchała była dziwna.
Podeszła do aparatu i poprzez naciśnięcie małego guziczka, wiadomość została odczytana ponownie.
- Witam, potrzebuję pomocy - głos kobiecy brzmiał niepewnie, drżał, ale brunetka oczekiwała na dalszą część. - proszę panią o spotkanie, mój syn nie daje sobie pomóc, nie mogę go przekonać do kontaktu z panią. Proszę o kontakt, Erna Northug.
Dziewczyna prędko spisała numer z którego dzwoniła kobieta i oddzwoniła do niej.
- Słucham? - odezwał się męski głos.
Dziewczyna speszyła się.
To właśnie z tego numeru dzwoniła kobieta..
"Czyżby ktoś robił sobie żarty?" - pomyślała.
- Halo?
Letty otrząsnęła się.
- Dobry wieczór - zaczęła od przywitania się - zastałam panią Ernę Northug?
- Tak, chwilę. - odrzekł mężczyzna i podał słuchawkę.
- Halo? - szepnęła kobieta.
Brunetka poznała już ją po głosie. Odetchnęła z ulgą i zaczęła rozmowę.
- Dobry wieczór - przywitała się - dzwoniła pani do mnie, Leticia Gartland.
- A tak. Mogłabym się z panią spotkać?
Letty prędko przewertowała swój kalendarz.
- Pasuje pani jutro na 12? - zaproponowała.
- Tak jak najbardziej - odparła prędko kobieta.
- Mój gabinet mieści się przy ulicy Johansa 43, pierwsze piętro, pokój 306.
- Dziękuję pani bardzo - pożegnała się i rozłączyła.
Dziewczyna odłożyła słuchawkę i rzuciła się na kanapę.
Zamknęła oczy.
Jutro czekał ją ciężki dzień.

15 komentarzy:

  1. Ojej kolejny świetny rozdział, mimo że tak przygnębiający i wzruszający. Tak mi szkoda tej niepełnej już rodziny. Piętno jakie odcisnęło się na Macie, będzie jego udręką przez jeszcze długo, długo. No bo jka można pogodzić się ze śmiercią ukochanej żony, tym bardziej, że było się jej przyczyną? No i Mia, aż serce się kraja. Dobrze, że Erna wzięła sprawy w swoje ręce i czy Matt tego chciał czy nie, zadzwoniła do Letty. Tu bez rozmowy ze specjalistą się nie obejdzie.

    Cieszę się, że pojawił się kolejny rozdział, ja dzisiaj przysiądę do swojej historii. Może coś z tego wyjdzie :)
    Pozdrawiam
    http://nim-ci-zaufam.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. To opowiadanie... przyprawia mnie o dreszcze, wydaje się takie realne, że momentami chciałoby się płakać, ciekawa jestem jaką metodę zastosuje Leticia aby pomóc. Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział, jak widzisz, tak jak obiecałam (odp. na Twój komentarz na moim blogu) przeczytałam i obserwuję bo powiem szczerze, że mnie zaciekawiłaś ♥

    Pozdrawiam,
    ~Ulotna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. + zapraszam na pierwszy rozdział:
      last-chance-for-life.blogspot.com

      Usuń
    2. + Zostałaś nominowana do Liebster Award!
      Serdecznie zapraszam tutaj:
      last-chance-for-life.blogspot.com/p/liebster-award.html

      ~Ulotna.

      Usuń
    3. Dziękuję! Jutro dodając nowy rozdział, odpisze na pytania! / Panna Martadela

      Usuń
  3. Cierpienie, ból, strata. Bardzo dobrze opisujesz uczucia. Bohaterowie reagują, żyją, u ciebie nie ma nic sztucznego.
    Matt i jego mała córeczka wzbudzili moje współczucie. Ale tak samo żal mi Emmelie. Umarła młodo, zostawiła męża i córkę. Miała szczęśliwe życie u boku rodziny.
    Wszystko jest przepełnione emocjami. Brakuje tu tylko nadziei. Ja sama mam nadzieję, że się to zmieni.
    Wprawiłaś mnie w refleksyjny nastrój.

    Czekam, zostaję i obserwuję.
    Pozdrawiam.

    [spisane-serca.blogspot.com]

    OdpowiedzUsuń
  4. Chociaż sama piszę opowiadanie w klimatach dość dramatycznych, to jednak nie przepadam za typowymi dramatami, a już po pierwszy rozdziale widać, że ciąg dalszy tej historii zdecydowanie nie będzie zbyt wesoły. Matt przeżył ogromną tragedię, mogę sobie wyobrażać tylko, co przeżywa i jakie kumulują się w nim emocje. Rozpacz, poczucie winy, samotność, pustka. Został praktycznie sam z pięcioletnią córką, co prawda jego mama deklaruje się, że pomoże, ale tak czy siak - nic nie zwróci mu żony. Minie dużo czasu, aż on i Mia osiągną jakiś stan normalności. Troszeczkę jestem zdziwiona tym, że Matt aż tak szybko w pierwszym rozdziale chciał uciekać ze szpitala. (W ogóle w kwestii technicznej, to chyba na wypisie musiał się podpisać, bo wypis na własne życzenie stanowi pewien dowód dla lekarzy, że w razie czego, gdyby coś mu się stało z tytułu powikłań - oni umywają od tego ręce). Na jego miejscu, jednak zadbałabym o swoje zdrowie, koniec końców tylko on został córce. Jednak z drugiej strony, wiem, że wpływają na niego różne emocje, dlatego jego decyzję są takie... szybkie i nieprzemyślane. Poza tym reaguje, jak większość ludzi po wypadkach, na początku nie chce od nikogo żadnej pomocy, bo wydaje mu się, iż sam poradzi sobie z problemem. Na szczęście Erna dba o syna i postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce. Nic tylko pozazdrościć tak rezolutnej matki. (Widać samotne wychowanie syna nauczyło ją determinacji).
    Jestem ciekawa, czy Lettcie (jak źle odmieniam, to krzycz!) uda się pomóc Mattowi i Mii. Zapowiada się interesująca obyczajówka, wręcz zmusza do refleksji.

    A teraz jeśli chodzi o stronę techniczną. Przecinki, przecinki i jeszcze raz przecinki - uważaj na nie, bo to z nimi masz największy problem. Przed "który", "aby" - bezwzględnie muszą pojawiać się przecinki. Dwa czasowniki też muszą być oddzielone. Ogonki przy "ę" parę razy Ci umknęły i przede wszystkim - staraj się zauważać przestrzeń. Nie samymi opisami uczuć wewnętrznych i dialogami żyją opowiadania - opisy miejsc też się przydadzą. Ale kupiłaś mnie, bo uwielbiam Norwegię i chcę się uczyć norweskiego. <3

    Pozdrawiam,
    Alathea

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co do jej imienia.. to też mam problem z odmianą.. i zawsze używam skrótu Letty. :D
      Bóg zapłać za rady co do przecinków! zawsze mam z tym problem.. :D
      Cieszę się, że historia Ci się spodobała!

      Pozdrawiam gorąco!

      Usuń
  5. muszę przyznać, że nie spodziewałam się, że Letty już od pierwszej chwili będzie chciała pomóc Mattowi, nawet go nie znając. Chociaż muszę przyznać, że mnie też by zaniepokoiła samotna dziewczynka rysująca swoją mamę jako aniołka. Zaniepokoiła i rozczuliła. Przepraszam, ale jestem wrażliwa na tym punkcie. Po prostu smutno mi jest, jak czytam o takim zagubionym dziecku, które jeszcze nie do końca wie, jak sobie poradzić z nową, tak trudną sytuacją. Nie rozpisuje się, lecę do kolejnego :)

    OdpowiedzUsuń
  6. I znowu się popłakałam :'( Oczywiście nie mam nic do tego. To po prostu świadczy o tym, jak Twoje opowiadanie wpływa na emocje czytających. Może nie każdy się popłacze, ale ja tak, bo z natury jestem taka... Wrażliwa? Piszesz tak, że momentami wydaje się, że samym uczestniczy się w wydarzeniach. Wspaniale opisujesz te przeżycia i emocje bohaterów. To wielki plus dla ciebie. Właśnie zaczynam żałować, że wcześniej nie zaczęłam czytać Twojego opowiadania :) Matt dobrze zrobił, że nie wziął Mii (chyba tak to się pisze) na ten pogrzeb. Według nie dziewczynka jest jeszcze za mała. W końcu ma tylko pięć lat. Ciekawa jestem, jak przebiegnie rozmowa Letty i Matta. O ile do niej dojdzie xD
    madziula0909

    OdpowiedzUsuń
  7. Tak bardzo mi ich szkoda, najbardziej to chyba Mii, ale jej ojciec też musi niezmiernie cierpieć. To dobrze, że jest z nimi matka, ona na pewno przekona go do wizyty u psychologa!

    http://zasnute.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. podobamisięcorazbardziejniemamczasunaspacjelecęczytaćtęboskąhistoriędalej <3

    to jest boskie, a porządnego koma nie będzie, gdyż muszę poznać ciąg dalszy!!!

    OdpowiedzUsuń
  9. Biedny Matt..nie dziwię się,że nie chcę wsiadać do samochodu,w końcu przeżywa traumę.. i biedna Mia, w tak młodym wieku stracić matkę.
    Mam nadzieję, że Leticia pomoże Mattowi uporać się ze śmiercią żony, ide czytać dalej!

    OdpowiedzUsuń
  10. Szkoda mi ich, bo sam sobie nie umiem nawet wyobrazić co bym czuł, gdybym stracił własną żonę i matkę moich dzieci, ale... zabrałbym dzieci na pogrzeb, by towarzyszyły swojej matce w ostatniej drodze.
    Matt to taki straszny maminsynek, jak mamusia nakaże, tak chłopiec zrobi. To dorosły mężczyzna, skoro chciał dziecko zabrać z sobą, to powinien. To jego córka i już!
    Zdziwił mnie ten zbieg okoliczności, ale i takie się zdarzają. Pytanie tylko dlaczego psycholog dla dorosłych miał kontakt z dziećmi z prywatnego przedszkola? Robi na dwa etaty, czy jak? xD
    Póki co jest okay i mi się podoba. Zapewne jeszcze w tym tygodniu tutaj wrócę, a potem nadrobię całość, gdy i ty wyrazisz chęci czytania mojego bloga.

    Pozdrawiam
    otchlan-szarosci.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  11. Letty.. To imię kojarzy mi się z Fast & Furious. Czyżbym spotkała tu fankę? Jeśli tak, to bardzo się cieszę, tym lepiej będzie Ci się czytało moje wypociny, hehe :D
    Co do rozdziału. Uważam, że Matt postąpił słusznie nie zabierając córki na pogrzeb. To małe dziecko i nie dość, że nie zrozumiałaby do końca, dlaczego się tu znajduje, to jeszcze na dodatek widok mamy w trumnie mógłby być dla niej bardzo bolesny. Co do postępowania Erny, nie sądzę, by spotkało się to z aprobatą jej syna, mimo to - popieram. Matt na pewno nie podjąłby takiej decyzji samodzielnie, a z czasem na pewno pojmie, że matka chciała dla niego dobrze. Rozdział jak zwykle wspaniały, idę nadrabiać dalej!

    OdpowiedzUsuń